Były mąż Bullock płakał w sądzie
Były mąż Sandry Bullock, Jesse James, rozpłakał się podczas środowej (14 lipca) rozprawy w sądzie, tłumacząc, że w ostatnich miesiącach sięgnął dna za sprawą maltretowania przez ojca oraz alkoholizmu, jakiego doświadczył już jako nastolatek.
Właściciel firmy motocyklowej, który rozstał się ze zdobywczynią Oscara w świetle doniesień o jego licznych romansach, pojawił się w sądzie, by złożyć zeznania w sprawie o opiekę nad dzieckiem, o którą walczy z poprzednią byłą żoną - aktorką porno Janine Lindemulder.
Zapytany o to, czy sięgnął dna, James odparł: "Tak. W pewnym sensie tak". Mówiąc na temat swojego pobytu w ośrodku odwykowym, gdzie trafił przed kilkoma miesiącami na terapię uzależnienia od seksu, James zaznaczył: "Kontynuuję leczenie".
41-letni mężczyzna wyjaśnił, że w wieku 14-15 lat uzależnił się od alkoholu w wyniku przemocy jakiej doznawał ze strony swojego ojca. "Przez całe moje życie żyłem w cieniu tych wydarzeń. Zawsze nienawidziłem mojej siostry, ale o ile ja byłem dotkliwie bity przez ojca, jej dostawało się jeszcze gorzej".
"Piłem do 30. roku życia. Było to dla mnie tymczasowym remedium na ból, jaki odczuwałem" - wyjaśnił.
James walczy w sądzie o prawo do opieki nad 6-letnią córką Sunny ze związku z Lindemulder. Konstruktor motocykli pragnie, aby przeprowadziła się ona do jego domu w Teksasie. Wypowiadając się przed kilkoma dniami na temat córki, James oznajmił, że kontakt z matką, od czasu, gdy opuściła ona ośrodek odwykowy na początku czerwca, źle wpływa na dziewczynkę.
"Im więcej przebywa ona ze swoją matką, tym bardziej boi się zasypiać wieczorem" - powiedział James.