Celine Dion ma wyrzuty sumienia: Nie było mnie przy mężu, gdy umierał
Celine Dion (48 l.) pierwszy raz od śmierci męża pokazała się publicznie na gali rozdania nagród Billboardu. Udzieliła też poruszającego wywiadu, w którym opowiedziała, jak sobie radzi bez męża, Rene Angelila, który w styczniu zmarł na raka.
Wokalistka nie może darować sobie, że nie było jej przy Rene w chwili śmierci. Kilka godzin wcześniej dawała koncert, później wróciła zmęczona do domu i zasnęła jak suseł.
"Mąż miał umrzeć w moich ramionach, tego chciał. Niestety, ja tamtej nocy występowałam" - opowiada.
"Zwykle było tak, że wieczorem mąż brał leki na sen, a ja dawałam mu całusa na dobranoc. Ale tym razem było inaczej. Wróciłam z koncertu. Było późno, nie chciałam go budzić. Do snu ułożyła go pielęgniarka. A w nocy Rene wstał sam z łóżka i upadł na podłogę. Oskarżałam się, że może Rene, spadając z łóżka, coś sobie złamał i dlatego umarł. Ale obrażenia nie wskazywały na to".
To nie koniec tragedii. Piosenkarka dwa dni później pożegnała także ukochanego brata, który zmarł w dniu urodzin męża.
"Myślę, że Rene wrócił, żeby pomóc mu odejść. Brat też chorował na raka i był za słaby, żeby odfrunąć o własnych siłach". Po pytaniu, jak sobie radzi po śmierci męża, wokalistka milknie na długo...
"Był ze mną zawsze, poznałam go, mając dwanaście lat. Potem przyszła miłość, musieliśmy się ukrywać. Tęsknię za nim, za czasami, gdy był zdrowy. Wciąż żyje w moim sercu. Pytam go o wszystko...".
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach: