Celińska: Myślałam o samobójstwie
Stanisława Celińska (65 l.) wygrała z alkoholizmem, nie ukrywa jednak, że przeszła przez piekło.
12 lipca 1988 roku aktorka wypiła ostatni kieliszek wódki. Miała wtedy 41 lat i na pozór szczęśliwe życie - męża, aktora Andrzeja Mrowca, dwoje dzieci, filmowe role u Wajdy, Antczaka i teatr.
Dziś tamten czas wspomina jako koszmar i ogromną samotność. Jak mówi, wiele osób w nią zwątpiło, wręcz przekreśliło. Przestała otrzymywać jakiekolwiek propozycje zawodowe. Była w tak złej kondycji, że chciała targnąć się na własne życie...
"Mówili: 'Eee, ty nie przestaniesz pić'. Były dwie osoby, które we mnie wierzyły: pani portierka i pracownik techniczny Teatru Nowego Mirek, który zadzwonił do mnie, gdy myślałam o samobójstwie, chciałam otworzyć piekarnik jak Sylvia Plath, ale powstrzymały mnie świnki morskie, które były w domu i je uwielbiałam. No i myśl, że jednak się nie poddam" - wspomina w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
Dziś podkreśla, że w depresji nie myśli się trzeźwo, "człowiek nie może wytrzymać ze sobą, męczy się i mówi: 'Trzeba z tym skończyć, bo nie wytrzymam tego cierpienia'".
Z nałogu pomogła wyjść jej wiara w Boga. Kiedy kupowała kolejne piwo, doznała olśnienia i pomyślała: "Nie muszę tego robić". Uwierzyła, że uda jej się przestać. Zdobyła się na odwagę i przyznała sama przed sobą, że "jest alkoholiczką, szmatą, nikim".
Po wygranej walce z alkoholizmem wypowiedziała kolejną wojnę, tym razem zbędnym kilogramom. "Ludzie już się przyzwyczaili do grubej, starej Stachy, to trzeba im zrobić psikusa" - śmieje się.