"Chłopaki do wzięcia": Bohater programu cierpi na nieuleczalną chorobę
Krzysztof (21 l.) zgłosił się do programu Polsatu "Chłopaki do wzięcia" z nadzieją na znalezienie prawdziwej miłości. Do tej pory los go nie rozpieszczał, a wręcz rzucał kłody pod nogi. Od urodzenia choruje na wrodzoną łamliwość kości, która utrudnia mu kontakty z płcią przeciwną.
Cechą charakterystyczną tego schorzenia jest znacznie nasilona kruchość i łamliwość kości. Do złamań dochodzi nawet podczas najprostszych czynności, na przykład w czasie snu.
"Dorastanie było bardzo ciężkie, bo mam niepełnosprawność. Od 12. do praktycznie 18. roku życia miałem mnóstwo złamań. Wystarczyło, że ktoś biegł i mnie popchnął i ja już miałem nogę albo rękę złamaną. Nie było miesiąca, w którym nie byłbym w szpitalu na chirurgii" - wyznaje Krzysiek przed kamerami programu "Chłopaki do wzięcia".
Przez chorobę i nieobecności w szkole ucierpiały jego kontakty z rówieśnikami. W okresie dojrzewania sporo czasu spędzał w domu, gdzie dochodził do siebie po coraz to nowych złamaniach.
Teraz stara się nadrobić stracony czas. Zrobił już wiele, by poznać tą jedną jedyną, ale bez większych rezultatów. Jak sam ocenia, miłosne niepowodzenia związane są z jego chorobą oraz determinowanym przez nią niskim wzrostem. Krzysztof mierzy zaledwie 135 centymetrów, co dla części kobiet jest przeszkodą.
"Jestem niski, ale mam wielkie serce" - deklaruje.
Krzysztof marzy o założeniu rodziny. Od przyszłej partnerki nie wymaga przesadnie wiele.
"Szukam dziewczyny, która nie będzie wstydziła się pójść ze mną na miasto, pokazać się koleżankom czy znajomym. Będzie mnie szanować takim, jakim jestem" - mówi.
Ma już pewne nieprzyjemne doświadczenia w tym zakresie. Kilka lat temu spotykał się z dziewczyną, lecz ich związek rozpadł się. "Nie chciała pokazać mnie rodzinie, bo wstydziła się. Po roku znalazła innego" - wyjaśnia.
Początkowo trudno było mu się z tym pogodzić, był zrozpaczony. Ale po jakimś czasie zrozumiał, że najwyraźniej to nie była ta jedyna. I wciąż wierzy, że kobieta tylko jemu przeznaczona gdzieś tam jest i na niego czeka.
Nie traci wiary mimo rozczarowań i przykrych słów, jakie już nie raz usłyszał pod swoim adresem. "Najgorsza rzecz, jaką usłyszałem od kobiety, to że mali ludzie nie powinni w ogóle zakochiwać się" - wyznaje.
Jego choroba stoi na przeszkodzie nie tylko szczęśliwemu, udanemu życiu uczuciowemu. Krzyżuje plany również na innych płaszczyznach, na przykład tej zawodowej. Krzysiek chciałby być mechanikiem, ale musi pogodzić się z tym, że zostanie to jedynie w sferze marzeń.
"Moja choroba nie pozwala na to. Mam zatrzymaną pracę do końca życia" - mówi.
Mimo że zdaje sobie sprawę ze swojego położenia, nie rezygnuje z pewnych działań. Jednym z nich było ukończenie szkoły gastronomicznej.
"Wiedziałem, że do pracy nie pójdę, ale szkołę chciałem skończyć, aby w przyszłości pokazać dzieciom, że tata jakiś zawód zdobył, chociaż nie pracował w nim" - stwierdza.
Nie traci pogody ducha i stara się szukać pozytywów. Taki sposób myślenia wypracowywał przez lata. Duża w tym zasługa rodziców, którzy przekonywali go, że może być szczęśliwy mimo wszystko.
"Jestem niski, ale cieszę się, że mogę chodzić, jakiś sport uprawiać. Niektórzy mają gorzej, bo są na wózku, nie mogą normalnie wyjść. Cieszę się z tego, co mam. A to, że jestem niższy, mam niepełnosprawność, nie znaczy, że nie mogę funkcjonować normalnie, czyli spotykać się z dziewczynami. Mama z tatą zawsze mi mówili, że wzrost nie ma nic do tego, nie wyklucza z życia codziennego" - wyjaśnia.
Nawet jeśli nie pozna kobiety na dobre i na złe, swoją postawą chce wlać w serca innych niepełnosprawnych trochę nadziei.
"Jeśli nie uda mi się znaleźć miłości, będę żył dalej" - podsumowuje.
Śledź losy "Chłopaków do wzięcia" w Polsat Play, w niedzielę, o godz. 21.00.