Ciąg dalszy afery! Wendzikowska opublikowała szokujące wiadomości pracowników TVN
Anna Wendzikowska (41 l.) rozpętała ogromną aferę, która zaczyna mieć coraz więcej wątków i - niestety - poszkodowanych. Skoro była pracownica TVN powiedziała "A", to teraz czas na "B", czyli wiadomości od pracowników stacji TVN, którzy również przeżywali koszmar w pracy. Mocne wyznania pozostały anonimowe. Jest ich mnóstwo!
Anna Wendzikowska jest w centrum nieprzyjemnych wydarzeń związanych z jej byłym pracodawcą, stacją TVN. Do ataków na stację dołącza między innymi Monika Richardson i Sebastian Wątroba. Czy teraz nastąpi zmasowany atak pracowników na TVN?
"Dziękuję Wam za ogrom ciepłych słów i wsparcia, które popłynęło do mnie prosto z Waszych serc. Czuję to! Dziękuję, że dzielicie się ze mną swoimi historiami. Przekopuję się przez wiadomości, staram się odpowiadać od razu. Przynajmniej na te, które są prośbą o pomoc" - napisała Anna Wendzikowska.
Przypomnijmy, że Anna Wendzikowska od lat była związana ze stacją TVN, dla której zajmowała się tematyką filmową, a także przeprowadzała wywiady z gwiazdami kina. W sierpniu tego roku dziennikarka oznajmiła, że odchodzi z pracy. Wczoraj z kolei umieściła wpis na Instagramie, w którym wyjaśnia, co dokładnie przeżywała w TVN.
Na fali wybuchu informacji o mobbingu w TVN, dziennikarka na Instagramie dołączyła część wiadomości, jakie otrzymała od pracowników stacji, którzy chcą pozostać anonimowi. Wendzikowska zamazała wrażliwe informacje, które mogą pomóc zidentyfikować dane osoby.
Dziennikarka podkreśla, że jeszcze nie skończyła się rozprawiać z TVN-em: "Nie, jeszcze nie skończyłam. Wiecie dlaczego? Dlatego, że tak wiele osób do mnie pisze - ty masz głos, którego ja nie miałem/miałam... I czuję odpowiedzialność. I nie pokażę niczego, co może zdradzać personalia autorów tych wiadomości. Ale nie będę ukrywać personaliów sprawców #stopvictimshaming".
Jedna z pracownic TVN wyjawiła, że też czuła się gnębiona i była na skraju załamania nerwowego. Wszystko przez szefostwo stacji: "Cześć Aniu. Dziękuję. To jak zostałam potraktowana przez Panią wielką w rozmiarze producentkę, przypłaciłam załamaniem nerwowym, codziennym szlochem w redakcji. Gdy powiedziałam, że odchodzę, usłyszałam, jaką jestem matką. Skończyło się na nerwicy lękowej i leczeniu, które trwa już prawie trzy lata. Wyszłam z tej redakcji jakby obdarta ze skóry z ciałem podatnym na każdy najmniejszy, negatywny powiew wiatru. Byłam pewną siebie redaktorką, a skończyłam roztrzaskana w drobny mak. Dziękuję, że miałaś odwagę i siłę. Ciepło pozdrawiam" - napisała kobieta w wiadomości do Wendzikowskiej".
Wiele wiadomości to głównie podziękowanie za odwagę Anny. Słowa, które napisała dotychczas na Instagramie dały dużo wsparcia osobom, które nie miały komu powiedzieć o swojej sytuacji.
"Dziękuję za ostatni post i za prawdę. W tej firmie traci się swoją pewność siebie, wiarę we własne możliwości i przede wszystkim siebie. Nerwica, lęki i strach, że w każdej chwili stracę pracę. "A przecież mam kredyt, zobowiązania, nie mogę sobie na to pozwolić". Więc patrząc na ten cały syf, uśmiecham się i robię wszystko, by znowu usłyszeć: "sorry, nie klika się". Ta praca to było wielkie marzenie, nigdy nie spodziewałam się, że przez te kilka lat wyleję tyle łez i doprowadzę się do tak fatalnego stanu psychicznego" - napisała anonimowa pracownica TVN.
Zobacz też:
Anna Wendzikowska otrzymała ODPOWIEDŹ z TVN. Forma godna pożałowania
Aktor z "W11" bez ogródek oskarża TVN. "Łamanie na gigantyczną skalę prawa pracy"
Tomasz Lis pogrąża siebie i TVN jeszcze bardziej: "Czekam na Piotra Kraśko". Komentarze bezbłędne!