Ciechowski był jednym z najpopularniejszych artystów. Rodzina wciąż kłóci się o spadek
Grzegorz Ciechowski był jednym z najpopularniejszych artystów w Polsce, a jego twórczość po dziś dzień inspiruje kolejne pokolenia muzyków. Zmarł nagle, w grudniu 2001 roku. Gdyby żył, dziś kończyłby 67 lat. Choć od jego śmierci mijają 23 lata, rodzina wciąż kłóci się o spadek.
Ta nowofalowa kapela z Torunia dosłownie zatrzęsła polską sceną muzyczną. Nowatorskie rozwiązania w melodiach i nietypowe teksty Grzegorza Ciechowskiego sprawiły, że Republika już rok po debiucie zaczęła cieszyć się ogromną popularnością. Ich odmienność przyciągała jak magnes, a spokojne zachowanie na koncertach i prosta scenografia oraz czarny ubiór intrygowały. Utwory takie jak "Biała flaga", "Nowe sytuacje", "Telefony", czy "Odchodząc" (sprawdź!) dla wielu stały się swego rodzaju hymnami lat 80. i 90.
Republika i Grzegorz Ciechowski do dziś poruszają i inspirują kolejne pokolenia muzyków i słuchaczy. Ciechowski pomagał stawiać pierwsze kroki w branży choćby Justynie Steczkowskiej i Kasi Kowalskiej. Nic więc dziwnego, że wszyscy byli zszokowani informacją o śmierci artysty. Grzegorz zmarł nagle, 22 grudnia 2001 roku, w jednym z warszawskich szpitali po nagłej interwencji medycznej. W trybie pilnym przeprowadzono mu zabieg związany z tętniakiem serca, ale niestety, życia artysty nie udało się uratować. Gwiazdor nie miał wcześniej żadnych problemów ze zdrowiem i nawet nie podejrzewał, że coś mu dolegało. Dbał o siebie. Nawet rzucił palenie.
"Grzegorz dbał o zdrowie i nie było żadnych sygnałów. Parę lat wcześniej rzucił palenie. Starał się zdrowo odżywiać, przed każdą trasą stosował różne diety (...). Kiedy przeprowadziliśmy się do domu wynajmowanego tuż obok działki, na której mieliśmy się budować, zaczął padać śnieg i Grzegorz z dzieciakami ulepił bałwana. Wziął ulubiony szaliczek i założył ten szalik bałwanowi. Potem usiadł sobie na tarasie i powiedział: "Tu jest moje miejsce na ziemi". Nie jestem pewna, czy nie powiedział wtedy, że to jego ostatnie miejsce na ziemi, co byłoby jeszcze bardziej wstrząsające. Byłam wtedy szczęśliwa, bo to był koniec tych naszych wszystkich przeprowadzek. Dzień później trafił do szpitala, z którego już nie wyszedł" - wspomina wdowa po Ciechowskim w rozmowie z "Faktem".
Gdyby Grzegorz żył, dziś kończyłby 67 lat. Tymczasem w grudniu miną 23 lata od jego śmierci. Choć to smutne, rodzina wciąż nie zaznała spokoju po jego odejściu i kłóci się o spadek.
Zanim Grzegorz Ciechowski niespodziewanie zmarł, zdążył uporządkować wszelkie sprawy. Nawet spisał testament. Niestety treść dokumentu stała się kością niezgody pomiędzy jego owdowiałą żoną i córką.
Weronika Ciechowska jest owocem trwającego niemal 10 lat związku muzyka z aktorką i reżyserką, Małgorzatą Potocką. Nie jest jednak tajemnicą, że, artysta zdradzał ukochaną z o wiele młodszą fanką zespołu Republika, która z czasem okazała się prawdziwą miłością jego życia. Zostawił więc Małgorzatę i jeszcze w tym samym roku ożenił się z Anną. Nic więc dziwnego, że córka Grzegorza i Potockiej mogła mieć pewne obiekcje względem nowej wybranki ojca. Niestety nigdy nie udało im się stworzyć dobrej relacji i zdaje się, że ostatnia wola Ciechowskiego na zawsze zaprzepaściła szansę na poprawę ich stosunków. Okazuje się, że Ciechowski przekazał majątek Annie. Weronika Ciechowska miała otrzymać wyłącznie minimalny zachowek.
Kobieta nie zgadza się z ostatnią wolą ojca i dochodzi swoich praw w sądzie. Z kolei wdowa ma uważać, że córka jej męża powinna sama dojść do dużych pieniędzy. Panie mają o co walczyć, ponieważ z informacji przekazanych "Faktowi" przez reprezentanta Weroniki, Anna co roku dostaje na konto przelew wysokości 400 tysięcy z tytułu praw do tantiem Ciechowskiego. Sprawa spadkowa niedawno się rozpoczęła. Na wyrok zapewne trzeba będzie poczekać do przyszłego roku.
ZOBACZ TEŻ:
Pasierbica Ciechowskiego demaskuje Skrobiszewską: "Jest wielu świadków"...
Wdowa po Ciechowskim nie wytrzymała. Odpiera zarzuty stawiane przez pasierbicę