Co za wpadka wściekłego Jakimowicza. Najpierw wyleciał z TVP, a teraz uderza w "wieśniaków"
Jarosław Jakimowicz ma za sobą wyjątkowo trudne tygodnie. W wyniku skarg składanych przez współpracowników stracił ciepłą posadę w TVP, a niedługo później usłyszał wyjątkowo negatywny dla siebie wyrok. Wygląda na to, że były aktor postanowił wyładować frustrację po tym niepowodzeniach na Polakach przyjeżdżających do Warszawy. Padły z jego strony wyjątkowo skandaliczne słowa.
Były gwiazdor "Młodych wilków" w ostatnich latach był jednym z największych ulubieńców szefostwa Telewizji Polskiej. To nie zmieniło się po pojawieniu się nowych zarządzających Telewizyjną Agencją Informacyjną. Nie mogli oni dłużej ignorować napływających na Jakimowicza skarg, które składali jego współpracownicy (zwłaszcza pracujące dla TVP kobiety). W odpowiedzi celebryta zaczął grozić Samuelowi Pereirze i Michałowi Adamczykowi piekłem. Nie miała to zresztą być ostatnia kontrowersyjna wypowiedź ze strony byłego prezentera.
Na swoim zapasowym Instagramie (główne konto, z którego zwykle korzystał, zostało w międzyczasie zablokowane) Jarosław Jakimowicz opublikował w poddenerwowane nagranie z wnętrza samochodu. 54-latek uderzył w spotkanego na drodze kierowcę. Mężczyzna tak bardzo rozgniewał pochodzącego z Kutna celebrytę, że ten uderzył we wszystkich "wieśniaków, co najechały do Warszawy".
Nawet po odsłuchaniu całego materiału trudno w zasadzie zrozumieć, co tak bardzo zadziałało na nerwy Jarosławowi Jakimowiczowi. A tym bardziej, w jaki sposób połączył wygląd i zachowanie jednego kierowcy z całą grupą rzekomych "wieśniaków" (cokolwiek to określenie miałoby w zasadzie oznaczać). Kontrowersyjny celebryta od samego początku nie gryzł się w język:
"Rzadko to robię, ale już po prostu nagram, bo aż ulewa się mi. Jak można być takim frajerem tępym, taką po prostu pałą. Jedzie koleś, broda, taki widzę męski. Męski, jak te wszystkie wieśniaki, co się najechały do Warszawy. Oczywiście ma Q7 czy Q8, czy Q nie wiem ile jeszcze... (...) Jedzie z dziewczyną, tam się patrzy, gimnastykuje. Przyjechał, mieszka zapewne w miasteczku Wilanów, warszawiak... No i tam coś ja sobie piszę w telefonie, jak stoję na światłach (...) zerkam kątem oka, a jestem czujny, bo żyje w tym padole po prostu od tylu lat wśród tego wieśniactwa zakłamanego. Nie wiem, po prostu zazdrosnych, zawistnych ludzi" - rozpoczął Jakimowicz.
Już po takim wstępie łatwo zgadnąć, że czekać nas będzie tyrada godna najdziwniejszych wyskoków byłego gwiazdora TVP. W kolejnych minutach Jakimowicz na szczęście przechodzi do sedna sprawy. Nawet jeśli samo to sedno ma niewiele sensu...
Okazuje się, że para z samochodu obok również zwróciła uwagę na Jarosława Jakimowicza. I postanowili go, prawdopodobnie dla zabawy, nagrać. Chyba nie spodziewali się jednak, że celebryta zareaguje w podobny sposób:
"I patrzę - nagrywają mnie. I zaraz wrzucą, do Pudelka wyślą. Kiedyś jeszcze pięć stów dostawali frajerzy za coś takiego (...) a może TVN to pokaże, a może jakiś program. Albo na przykład na policję mnie zgłoszą, że jadę i kurde mnie ukarzą. Przyjedzie pan Marczak, rzecznik komendy stołecznej albo przyjedzie rzecznik komendanta głównego Ciarka, z rzecznikiem opasem od drogówki, aresztują mnie" - pożalił się Jarek Jakimowicz.
Całą wiadomość 54-latek zakończył gorącym apelem do swoich obserwujących. Chce, żeby wszyscy się "opanowali". Można jednak odnieść wrażenie, że sam powinien posłuchać własnej rady. Zamiast bowiem odpuścić irytującej go parze, skorzystał z kolejnej okazji, by zwolnieć i zrównać oba samochody. Miał wtedy zamiar "powiedzieć parę słów temu przystojnemu, męskiemu, nafaszerowanemu testosteronem mężczyźnie", ale jego oponent w odpowiedzi się rzekomo "ob****". To dopiero historia...
Zobacz też:
Jakimowicz z hukiem wyleciał z TVP, a teraz takie wieści.
Jarosław Jakimowicz z wyrokiem. Dostał olbrzymią karę pieniężną