Córka Beaty Ścibakówny i Jana Englerta "wyszła spod klosza". Zagra w serialu!
Helenka, nastoletnia latorośl Beaty Ścibakówny (48 l.) i Jana Englerta (73 l.), przeżywa okres buntu. Aktorka nie kryje, że mała bywa czasami nieznośna.
Właśnie skończył się rok szkolny. Uczniowie wreszcie mogą odetchnąć od obowiązków, większość wyjeżdża na wakacje, na kolonie i obozy. Ale nie wszystkim dana jest ta błoga wolność... Jak udało się dowiedzieć "Na Żywo", przed 16-letnią Heleną Englert, córką Beaty Ścibakówny (48) i Jana Englerta (73), bardzo pracowite lato. Nastolatka zagra w popularnym serialu.
- Cały plan huczy, że Helena dołączy do obsady "Na Wspólnej". I że umożliwili jej to rodzice - zdradza osoba z produkcji serialu. Dla nastolatki nie będzie to bynajmniej debiut przed kamerą. W 2013 r. dziewczyna zagrała razem ze swoją mamą w filmie Ryszarda Bugajskiego "Układ zamknięty". Panie wcieliły się w postać matki i córki. Teraz jednak na planie "Na Wspólnej" Helena zagra sama. W pobliżu nie będzie rodzicielki, która mogłaby udzielić jej wskazówek, jak odegrać emocje postaci.
- Dla Helenki to duży stres, ale chętnie podjęła wyzwanie - twierdzi znajoma rodziny. - Gdyby nie miała talentu aktorskiego, na nic zdałyby się koneksje jej rodziców - podkreśla informator. By dobrze wypaść przed kamerą, dziewczyna uczy się swoich kwestii pod okiem matki. To wiele znaczy dla Beaty,tym bardziej że mała przechodzi właśnie okres buntu. Ostatnio odmówiła np. wyjazdu z rodzicami na turniej tenisowy gwiazd w Trójmieście. Ojcu i matce było bardzo przykro z tego powodu.
Ścibakówna nie ukrywa, że dorastająca latorośl sprawia problemy wychowawcze. - Bywają momenty, że między nami jest zero porozumienia. Krzyczy, trzaska drzwiami, a za chwilę przychodzi i mówi: "Mamo, czy możesz zaparzyć mi mięty?" - przyznała w jednym z wywiadów.
Tata Heleny żartuje, że z powodu późnego ojcostwa jest dla córki ojcodziadkiem. Chciałby zapewnić jej jak najlepszy start w życie. Drży, czy poradzi sobie, gdy jego zabraknie. Jest przez to nadopiekuńczy i być może wymaga od niej zbyt wiele...
- Rodzice Heleny wychowują ją pod kloszem. Nie pozwalali jej wychodzić na dwór, bawić się z rówieśnikami, obawiając się, że zostanie porwana dla okupu. Wszędzie woził ją szofer: rano szkoła podstawowa, po południu baletowa, a potem jeszcze tenis i lekcje angielskiego - opowiada osoba z otoczenia rodziny. Nic dziwnego, że przemęczona obowiązkami dziewczynka, dorastając, zaczęła buntować się przeciwko rodzicom.
- Helenka, jak większość nastolatków, chciałaby czasem odciąć pępowinę od swoich bliskich. Ale rozumie już, że to rodzice otworzyli jej drzwi do życia, o jakim jej rówieśnicy mogą tylko marzyć - twierdzi znajoma rodziny.
***
Zobacz więcej: