Córka Kurowskiej wspomina śmierć ojca. "Byłam w fatalnym stanie, widok płaczącej matki tylko by to pogorszył"
Joanna Kurowska wraz z córką, Zosią Świątkiewicz, zdecydowały się udzielić szczerego wywiadu Krzysztofowi Ibiszowi w programie "Demakijaż". Oprócz swojej niezwykłej relacji poruszyły też niezwykle trudny temat - śmierci męża aktorki, dziennikarza Grzegorza Świątkiewicza. "Zmarł po ciężkiej i długotrwałej chorobie, z którą walczył przez ostatnie lata. Był świetnym mężem i ojcem" - mówiła o nim w rozmowie z "Faktem" w 2014 roku. Teraz i ona, i córka opowiedziały, jak wyglądało ich życie po tragedii...
- Czy Ty wiesz Zosiu, że twoja mama rzucała we mnie krzesłami? - tak brzmiało pierwsze pytanie Krzysztofa Ibisza do Zofii Świątkiewicz - obecnie studentki Państwowej Szkoły Filmowej w Łodzi, tej samej, którą ukończył Krzysztof oraz jej mama - Joanna Kurowska.
- Powiedz jeszcze co do mnie krzyczałaś - prosi Krzysztof, ale użyj ładnych wyrazów. - Krzyczałam: idź sobie precz! I już wyjaśniam dlaczego. Krzysztof się w ogóle nie zmienił. Zawsze był przygotowany, scenkę miał przećwiczoną, co było nie do zniesienia dla osób takich jak ja, która się ciągle spóźniała i scenki miała nieprzygotowane i to mnie denerwowało. Dostałeś krzesłem za całokształt.
Na pytanie, jak z wychowaniem dziecka radzili sobie zapracowana aktorka i dziennikarz sportowy, czy dzielili się obowiązkami, Joanna odpowiada: - Tak dzieliliśmy, że nie dzieliliśmy. Kiedy poprosiłam Grzegorza, żeby nakarmił Zosię mlekiem z butelki, to wyglądało to tak: Podaj mi poduszkę - mówi Grzegorz, no to ja podaję. Teraz mi podaj pieluchę, bo jej się ulało. No to ja podaję. Teraz weź ją trochę przechyl, teraz załóż jej skarpetkę i tak to wyglądało. I w końcu powiedziałam: a daj ty mi święty spokój, sama to zrobię. Mnie się nie opłacało korzystać z jego usług. Dopiero jak Zosia skończyła 2 latka, oboje stali się nierozłączni.
- Z mamą mam bardzo dobrą relację, bo to relacja trochę koleżeńska, przyjacielska i chwilami czuję się, jakbym mieszkała ze współlokatorką - opowiada Zosia. - A ja zawsze walczyłam, żeby się nie zaprzyjaźniać z własną córką, żeby była ta granica, bariera, ale to się jak widać nie udało, bo zakumplowałyśmy się - dodaje Joanna.
- Ale mamo, to się stało. I w związku z tym, że jesteś moją przyjaciółką, to mówię ci wszystko, nie mam przed tobą żadnych tajemnic. Doradzałaś mi, nie miałam problemów, nie było tematów tabu - dopowiada Zosia.
Krzysztof zapytał o bardzo trudny temat dla obu pań - śmierć Grzegorza - męża i ojca.
- Fazy wychodzenia z żałoby przeżyłam znacznie później, niż powinnam. Trzy tygodnie po pogrzebie miałam premierę w teatrze, co gdzieś mnie uratowało. Do Piotra Gąsowskiego i Pawła Królikowskiego mówiłam: dlaczego jesteście dla mnie tacy szorstcy. Powiedzieli mi, że gdyby byli bardzo mili, to bym się rozpłakała i rozpadła na kawałki. Weszliśmy w tryb pracy i to mi pomogło. Zosia miała 13 lat.
- Ja wtedy chodziłam do prywatnej szkoły, która była przecież płatna i to wszystko się tak nawarstwiło: trzeba było na dom zarobić, mnie ogarnąć, a byłam bardzo nieogarniętym dzieckiem. I imponowało mi, jak mama sobie radziła. Trzy razy widziałam, jak mama płakała i bardzo to doceniam, że dała sobie radę. Dobrze, gdy dziecko widzi, że rodzic okazuje emocje także trudne, ale gdy ja byłam w fatalnym stanie to widok płaczącej matki tylko by pogorszył wszystko - wyjaśnia Zosia.
Wyjątkowa rozmowa już w tę niedzielę o godz. 15:00 w programie "Demakijaż" w Polsat Cafe. Wywiad rozpoczyna nowy, 12. już sezon programu.