Córka Ścibakówny i Englerta zrobi karierę
Helenka, mimo że ma dopiero jedenaście lat, już skazana jest na sukces. - Gdyby chciała zostać aktorką, to będę za nią trzymała kciuki i wyślę ją do dobrej szkoły, gdzieś za granicę - mówi jej mama.
Kiedy Beata Ścibakówna wyszła za mąż za swojego starszego o 25 lat wykładowcę, Jana Englerta, mówiono, że będzie żyła w jego cieniu. Okazało się to jednak nieprawdą...
W domu Pani rządzi?
Beata Ściakówna: - Przeważnie kobiety rządzą. To my staramy się, żeby ten dom egzystował i działał sprawnie. I ja też tak robię.
A panią rządzi pewnie córka Helenka?
B.Ś.: - To jest nasze oczko w głowie. Jednak nie poddajemy się jej bezkrytycznie. Staramy się wychować ją na indywidualistkę, a nie rozpuszczoną jedynaczkę.
Jej rodzice to dwie silne osobowości, aktorzy z dorobkiem, a ojciec jeszcze na dodatek i dyrektor, i reżyser. I jeszcze uczy w szkole teatralnej?
B.Ś.: - Najpierw są lekcje, potem przyjemności. Tego wymagam, pilnuję i egzekwuję. Poza tym spędzamy mnóstwo czasu razem, bo wiemy, że nadejdzie czas, gdy będzie wolała towarzystwo rówieśników.
Mądrze wymyślone... A jest sposób na szczęśliwe małżeństwo?
B.Ś.: - Być ze sobą szczerym i rozmawiać. My w ogóle dużo czasu spędzamy razem i dużo rozmawiamy.
Między państwem jest duża różnica wieku. Czy to nie dzięki temu też pani związek jest szczęśliwy? Starszy mężczyzna jest bardziej wyrozumiały?
B.Ś.: - Nie wiem jak wyglądałby związek z równolatkiem. Mogę tylko powiedzieć, że nasze różnice się sprawdzają i jest nieźle.
To widać choćby po pani wyglądzie. Od wielu lat ta sama szczupła sylwetka. Joga czy siłownia?
B.Ś.: - Siłowni nie znoszę. Jogi, wstyd się przyznać, nigdy nie trenowałam, ale już pilates... owszem. Lubię aktywnie żyć. Latem pływam i gram w tenisa. Zimą jeżdżę na nartach.
Jesteście podobno dobrymi narciarzami.
B.Ś.: - Zaczęliśmy trenować, kiedy Helena skończyła cztery lata. Profesjonalni trenerzy sprawili, że zjedziemy bez lęku z każdej góry. Ale Heleny nie dogonimy.
Zabrzmiało jak przepowiednia jej kariery. A może będzie aktorką?
B.Ś: - Nie wiem, ale gdyby chciała zostać aktorką, to będę za nią trzymała kciuki i wyślę ją do dobrej szkoły - gdzieś za granicę.
Do USA?
B.Ś: - Albo do Londynu.
Dlaczego na Zachód?
B.Ś: - Helena chodzi do szkoły międzynarodowej i język angielski jest jej drugim językiem. Więc może to będzie przepustką dla niej do jakiejś kariery.
A tata nie powie wtedy kategorycznie: Nie?
B.Ś: - Myślę, że jak ona zechce, to tata się zgodzi.
Czyli tatuś rozpuszcza swoją córeczkę?
B.Ś: - No przecież po to jest.
Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu "Świat&Ludzie"!
Rozmawiał Michał Wichowski
(nr 10)