Córka Wałęsy tłumaczy się ze skandalu
Maria Wiktoria Wałęsa (27 l.) na obchodach 20. rocznicy upadku komunizmu pojawiła się w podkoszulku z kolorową gwiazdą i napisem "celebrity", czym wzbudziła niesmak wielu. Ona sama nie widzi jednak w tym nic niestosownego...
Nieszczęsny ubiór córki Lecha Wałęsy komentowano w prasie i internecie. Adam Jarczyński z Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety był zbulwersowany. Twierdził, że "koszulka była w wyjątkowo złym guście":
"Gwiazdą uroczystości był jej ojciec, a nie ona sama. Takie uroczystości wymagają strojów eleganckich" - tłumaczył w rozmowie z "Super Expressem", i podkreślał, że fakt, iż Marysia występowała w Krakowie jako osoba publiczna i córka byłego prezydenta, "zobowiązywał ją do eleganckiego stroju".
"Powinna uszanować charakter uroczystości oraz zgromadzonych gości".
Ona jest innego zdania. W wywiadzie dla "Gali" twierdzi, że "to było święto wolności i ten t-shirt był jej manifestem":
"Też byłam w garniturze, pod nim miałam ten t-shirt. Ale o czym my mówimy?! (...) To był mój wybór. Jeżeli dwadzieścia lat temu można było obalić komunizm we flanelowej koszuli, to co za skandal, że ja założyłam t-shirt?!" - pyta poirytowana, i dodaje, że w "dzisiejszym świecie każdy coś reklamuje, nawet nieświadomie".
Córka Wałęsy żali się również, że odkąd dobrowolnie wzięła udział w "Tańcu z gwiazdami", nie może zaznać spokoju, paparazzi chodzą za nią krok w krok.
"Miałam dopiero 24 lata i trudno mi było odmówić z takich zwyczajnych, ludzkich powodów" - mówi.
"Chciałam nauczyć się tańczyć, chciałam przeżyć przygodę... Nie miałam świadomości tego, co się później wydarzy".
Maria demonizuje show-biznes, jej zdaniem, trudno się z niego wyrwać, jak z mafii, "kiedy ktoś raz się upubliczni, to po prostu staje się jego częścią". "Oni nie dadzą ci odejść" - ostrzega.