Córka Wodeckiego tęskni za ojcem, ale życie z nim bywało wyzwaniem. "Mierzył nas swoją miarą"
Katarzyna Wodecka-Stubbs (46 l.) i cała rodzina tęsknią za Zbigniewem Wodeckim (†67 l.). Wspominają dobre chwile, lecz nie tylko je. "Chodzenie z nim po Krakowie nie było przyjemne. Czuliśmy się jak kaczuszki, które idą za przywódcą stada, kaczorem, który rozdawał autografy" - wyznała córka zmarłego gwiazdora.
To były naprawdę wyjątkowe chwile. Kiedy córka Zbigniewa Wodeckiego, Katarzyna Wodecka-Stubbs, brała do ręki złotą statuetkę MocArta, czyli nagrodę przyznawaną przez słuchaczy stacji RMF Classic, nie mogła opanować wzruszenia, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy...
W ten niezwykły sposób doceniono jej upór, determinację i tempo, z jakim pani Katarzyna zorganizowała festiwal upamiętniający twórczość jej zmarłego ojca, czyli Wodecki Twist Festiwal. Jego pierwsza edycja odbyła się latem ubiegłego roku w Krakowie, niemal w pierwszą rocznicę śmierci artysty.
- Kasia podziękowała za tę nagrodę, wyjaśniając jednocześnie, że należy się ona nie tylko jej, ale i całej rodzinie oraz przyjaciołom Zbyszka. Oni wszyscy musieli przecież bardzo szybko wziąć się w garść, otrząsnąć po tej niespodziewanej stracie. Założona niedawno fundacja im. Zbigniewa Wodeckiego, która opiekuje się dorobkiem muzycznym artysty, w ciągu naprawdę krótkiego czasu zdołała zgromadzić w jednym miejscu najważniejszych polskich muzyków. Nagrodę zadedykowała ukochanemu tacie - opowiada "Rewii" osoba biorąca udział w uroczystej gali.
Zbigniew Wodecki był jedną z najbardziej lubianych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Miał wyjątkowy talent, który sprawiał, że na jego koncerty w czasie 40 lat kariery niezmiennie przyciągały tłumy. Jednak Katarzyna Wodecka-Stubbs nigdy nie ukrywała, że ich relacje nie należały do łatwych. Piosenkarz nie był świadkiem dorastania jej i jej rodzeństwa, czyli Joanny (48) i Pawła (44). Przez lata był w domu po prostu gościem...
- Mierzył nas swoją miarą, a żadne z nas nie dorastało do jego talentu. Chodzenie z nim po Krakowie nie było przyjemne. Czuliśmy się jak kaczuszki, które idą za przywódcą stada, kaczorem, który rozdawał autografy. Nie wiadomo było, czy nas nie zgubi na tym spacerze. - wyznała swego czasu.
Dopiero kiedy dzieci piosenkarza założyły własne rodziny, stał się im zdecydowanie bliższy. Piosenkarz ze wszystkich sił chciał zrekompensować im wcześniejszy brak czasu, a swoją miłość przelewał na wnuki.
- To z nim spróbowałam pierwszych papierosów - śmieje się pani Katarzyna. - Z czasem relacja córka-ojciec zamieniła się w przyjaźń. Dojrzewaliśmy do tego, potrzebowaliśmy czasu.
Nikt i nic nie będzie w stanie wypełnić pustki, jaką po sobie zostawił Zbigniew Wodecki, a z jego przedwczesnym odejściem wielu ludzi wciąż nie potrafi się pogodzić. Zostały jednak wspomnienia i piosenki, które znów zabrzmią w Krakowie, już w drugą rocznicę odejścia artysty. Dziś już wiadomo, że warto to robić.