Cristiano Ronaldo nie pochował syna. "Jego prochy są ze mną, podobnie jak mojego ojca. Są w domu"
Cristiano Ronaldo (38 l.) i Georgina Rodriguez (28 l.) w tym roku przeżyli ogromną tragedię. Tuż po porodzie zmarł ich syn, a zakochani musieli mierzyć się z bólem i stratą. Ponad pół roku od tego dramatycznego wydarzenia sportowiec postanowił zabrać głos i w rozmowie z Piersem Morganem wyjawił prawdę o pochówku dziecka. Jego słowa łapią za serce...
Cristiano Ronaldo bez wątpienia należy do bardzo rodzinnych osób. 38-latek i jego ukochana wspólnie wychowują już piątkę dzieci. Najstarszy syn sportowca, Cristiano junior, przyszedł na świat w 2012 roku. Następnie w 2017 roku surogatka urodziła piłkarzowi bliźnięta, Evę i Mateo. W tym samym roku do gromadki dzieci dołączyła pierwsza córka ze związku z Georginą Rodriguez, Alana.
Zakochani jednak marzyli o jeszcze większej rodzinie i w zeszłym roku ogłosili, że spodziewają się bliźniąt. Rozwiązanie przypadło na kwiecień i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do niewyobrażalnego dramatu. Tuż po porodzie zmarło jedno z dzieci. Córeczka, która urodziła się zdrowa, otrzymała na imię Bella, a rodzice ochoczo wrzucają jej zdjęcia do sieci.
Sportowiec i modelka długo opłakiwali śmierć synka. Pół roku po dramacie Cristiano otworzył się na temat straty dziecka i w szczerym wywiadzie udzielonym Piersowi Morganowi piłkarz opisał tragedię, z którą jego bliscy musieli się zmierzyć. 38-latek zaznaczył, że pomimo cierpienia, jakie przeżywał z partnerką, musiał być silny dla pozostałych pociech.
"Mieliśmy trudne chwile, ale powiedzieliśmy sobie: "Mamy więcej dzieci, mamy jedno, które się teraz urodziło. Musimy być dla nich szczęśliwi". To jest dziwne. Nigdy nie czułem się szczęśliwy i smutny jednocześnie. Trudno to wyjaśnić... Przynajmniej mamy Bellę. Jedno umarło, drugie przeżyło" - wygłosił.
Ronaldo przyznał, że ogromną trudność sprawiło mu poinformowanie dzieci, że ich brat nie przeżył.
"Gio wróciła do domu, a dzieci zaczęły pytać: "Gdzie jest drugie dziecko?"" - wyjawił.
W tej samej rozmowie zaznaczył, że w domu śmierć syna nie jest tematem tabu i nawet najmłodsze dzieci zdają sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.
"Dzieci rozumieją, gdy siedzimy przy stole, mówią: "Tatusiu, zrobiłem to dla Angela" i wskazują na niebo. Lubię to, bo jest to częścią ich życia. Nie zamierzam okłamywać moich dzieci, powiedziałem im prawdę, co nie było łatwym procesem" - zaznaczył.
38-latek zaznaczył, że nie zdecydował się na tradycyjny pogrzeb dziecka. Zawodnik postanowił, że prochy Angela spoczną w kaplicy, która mieści się w jego domu. Napastnik dodał, że również urna z prochami jego ojca znajduje się w tym samym miejscu.
"Jego prochy są ze mną, podobnie jak mojego tatusia. Są tutaj, w domu. To jest coś, co chcę mieć do końca życia, a nie wyrzucić do oceanu lub morza. Trzymam je blisko. Są obok mojego taty. Na dole mam mały kościółek, kaplicę, w której trzymam tatę i syna" - powiedział wzruszony mężczyzna.
Piers Morgan w tym samym wywiadzie zapytał również o to, jak tragedia wpłynęła na jego relację z partnerką.
"Żal może być tak intensywny, że może albo rozdzielić, albo zbliżyć pary. W moim przypadku było lepiej. Zaprzyjaźniłem się z Gio. Oczywiście wcześniej byliśmy przyjaciółmi, ale teraz czuję do niej i dzieci więcej miłości. Patrzę na życie z innej perspektywy" - podsumował.
Zobaczcie również:
Te słowa zmieniły wszystko. Cristiano Ronaldo ujawnił przebieg zdarzeń