Czy to już koniec "Szkła kontaktowego"? "Dokonali spektakularnego samozaorania"
Po ostatnich wydarzeniach "Szkło kontaktowe" może mieć problemy z odzyskaniem wiarygodności i powrotem do łask fanów. Co po głośnej aferze czeka satyryczny program? O dokładną analizę, tego co zdarzyło się w redakcji formatu pokusił się specjalista od wizerunku.
Nie milkną echa głośnej afery, która wybuchła niedawno w redakcji popularnego formatu publicystyczno-satyrycznego "Szkło kontaktowe".
W wyniku skandalu, z ekipą programu zdecydował pożegnać się Krzysztof Daukszewicz. Cała sprawa zaczęła się żartu, który satyryk rzucił w kierunku współprowadzącego - Piotra Jaconia. Znany ze specyficznego poczucia humoru prezenter chciał sparafrazować krytykowaną w mediach wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego.
Znany dziennikarz TVN-u poczuł się mocno urażony całą sytuacją i nie miał zamiaru przyjąć przeprosin.
Ostatecznie w wyniku wewnętrznych walk, program satyryczno-publicystyczny przeszedł prawdziwą rewolucję. W efekcie "Szkło kontaktowe" opuścili także Artur Andrus i Robert Górski.
Teraz fani zastanawiają się, co będzie dalej ze słynnym formatem satyrycznym. Jeden z ekspertów nie ma wątpliwości, ze cała afera negatywnie wpłynie na oglądalność i może przyczynić się do tego, że program nie wróci już do łask telewidzów.
"Nie chcę być złym prorokiem, ale będzie ciężko utrzymać ten program w takiej formule bez trzech fajnych prowadzących. Choć mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, tu jednak to byli tacy ludzie. Oczywiście wymiana zdań między nimi nie zmieni się w jatkę, bo to ludzie kulturalni, ale każdy telefon od widza będzie nawiązywał do tej sytuacji i zrobi się bagnisko. Teraz będzie bardzo ciężko załagodzić ten konflikt. Panowie dokonali spektakularnego samozaorania, zaplątali się w swój własny sweter" - ocenił specjalista od wizerunku Filip Mecner w rozmowie z "Faktem".
Ekspert przyznał też, że jego zdaniem stacja zareagowała na kontrowersyjne wydarzenia w nieodpowiedni sposób.
"Moim zdaniem ktoś w TVN zapomniał, że najpierw gasi się pożar w zarodku, żeby nie rozniósł się szerzej. Trzeba było wziąć wszystkich prowadzących i ekipę i wewnętrznie ten problem rozwiązać: wyjaśnić wszystko i ich pogodzić. Tam przecież nie miał nikt złych intencji. Daukszewiczowi się wymsknęło, Jacoń się obraził i urosło to wszystko do afery na pół Polski. Zabrakło wyczucia, szybkości reakcji, intuicji i zręczności w zarządzaniu kryzysem" - podsumowuje Mecner.
Czy jest szansa na uratowanie "Szkła kontaktowego" w oczach wielbicieli? Zdaniem znawcy - jest na to pewna szansa.
"Od razu zaprosiłbym Jaconia do "Szkła kontaktowego", żeby współprowadził, z Daukszewiczem i Sianeckim, żeby było widać, że konflikt został zażegnany. To bardzo proste rozwiązanie, z którego nikt nie skorzystał" - radzi włodarzom TVN specjalista od wizerunku.
"Mleko się już wylało, a teraz, żeby zażegnać ostatecznie ten kryzys, zaprosiłbym wszystkich na spotkanie, żeby nie było niesmaku. Może udałoby się to wszystko odkręcić, bo trudno będzie udawać, że nic się nie stało. Widzowie to zauważyli" - podsumowuje Filip Mecner w rozmowie z dziennikiem "Fakt".
Czy podobnego zdania są fani programu?
Zobacz też:
KRRiTV wszczyna postępowanie w sprawie "Szkła kontaktowego" i odcinka z Krzysztofem Daukszewiczem
Kryzys w "Szkle kontaktowym". Eksperci komentują
Szkło kontaktowe: Fani Krzysztofa Daukszewicza dodzwonili się do programu