Daniec zaliczył srogą wpadkę w Opolu, a to nie koniec. Skutki okazały się niespodziewane
Marcin Daniec chyba nie spodziewał się, że jego popisy podczas drugiego dnia festiwalu w Opolu skończy się aż takim zamieszaniem. Kabareciarz zaliczył srogą wpadkę, ale na tym się nie skończyło. Urażony przez satyryka muzyk chce przeprosin...
Marcin Daniec na nowo wrócił do łask TVP, dzięki czemu dostał propozycję poprowadzenia jednego z koncertów na festiwalu w Opolu.
Podczas drugiego dnia odbył się konkurs "SuperJedynek", na którym wystąpili rockowi artyści. Wśród nich Oddział Zamknięty. Zespół został nagrodzony, ale doszło do sporej niezręczności.
Wszystko przez wpadkę Dańca. Krzysztof Wałecki, który do Oddziału Zamkniętego dołączył w 1995 roku, miał właśnie wraz z Wojciechem Pogorzelskim odebrać statuetkę. Nagle jednak prowadzący imprezę Daniec pomylił Wałeckiego z Jaryczewskim, który z Oddziału odszedł... 30 lat temu!
"Wczoraj zaśpiewałem z Oddziałem Zamkniętym na festiwalu w Opolu. Cały koncert ogólnie fajny, same znane i dobre zespoły. Niestety coś mnie zabolało. Prowadzący Marcin Daniec po naszym występie miał wręczyć na ręce Wojciecha Pogorzelskiego statuetkę Super Jedynki. Na próbie wszystko było ustalone... kto daje, kto odbiera itd. Niestety Pan Marcin Daniec pojawił się ze statuetką i z okrzykami w moją stronę używając kilkakrotnie nazwiska Jaryczewski. Nie wiem, dlaczego to zrobił, ale ja się cofnąłem i wskazałem na Wojtka, głośno informując Pana Dańca, kto ma tę statuetkę odebrać. W rezultacie tak się stało" - zaczął Wałecki.
Mężczyzna nie kryje oburzenia i rozgoryczenia. Dodał, że nadal go nie przeproszono, a pod adresem Dańca nie szczędził gorzkich słów.
"Do tej pory nie wiem, co się właściwie wydarzyło, czy to miał być taki dowcip? Czy jakaś fatalna pomyłka? W każdym razie nie lubię braku szacunku dla kogokolwiek, także dla siebie. Daniec jako prezenter powinien znać moje nazwisko a jeśli nie znał, to powinien od razu zwrócić się do Wojtka Pogorzelskiego, a nie do mnie. Stało się inaczej. Wystartował, stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji, której się nie spodziewałem. Wszystko to stało się na oczach publiczności i widzów w całej Polsce. Nikt nie przeprosił, nikt nie zdementował... a ja mam poczucie zepsutego smaku i totalnej amatory w wykonaniu bądź co bądź zawodowca. Szczerze mówiąc mam dosyć braku szacunku z jakiejkolwiek strony... czy jakiegoś niedoinformowanego konferansjera, czy reżyserów całego spektaklu... " - zżyma się muzyk.
Na koniec zwrócił się do samego Dańca:
"Naucz się więc "profesjonalisto" na zawsze, że nazywam się Krzysztof Wałecki i masz mnie szanować" - zakończył ostro.
Zobacz też:
Zapłakana żona Golca potwierdziła plotki o niej i mężu. TO KONIEC!