Daniel Olbrychski: Sąsiedzi powiedzieli, co tak naprawdę myślą o aktorze
Na co dzień Daniel Olbrychski (75 l.) żyje pod Warszawą, ale coraz częściej myśli, czy nie przenieść się do Drohiczyna. Co na jego temat myślą sąsiedzi?
Kiedy na drohiczyńskim rynku pojawia się samochód terenowy z przyczepą do przewozu koni, nikt nie ma wątpliwości, kto przyjechał. To Daniel Olbrychski.
Za każdym razem jedzie bardzo wolno przy Cerkwi św. Mikołaja Cudotwórcy, jakby chciał sprawdzić, czy wciąż jest na swoim miejscu. Gdy minie świątynię, skręca w lewo i żwirową drogą dojeżdża do swojej posesji.
Drzewa zasłaniają dom na górce z przepięknym widokiem na rzekę Bug.
- Kraj lat dziecinnych zawsze zostanie taki, jak go Mickiewicz opisał - "święty i czysty, jak pierwsze kochanie". Mój Drohiczyn z lat młodzieńczych jest piękną krainą, która napełniła moje serce i duszę fantastycznymi obrazami i przeżyciami. Ilekroć zbliżam się do Bugu, serce bije mi mocniej, bo czuję, że wracam do siebie, do swojego matecznika - opowiada aktor.
Pan Daniel z mamą, babcią i starszym bratem Krzysztofem mieszkał w maleńkim drewnianym domku z gankiem. W Drohiczynie chodził do szkoły podstawowej. Kiedy dorastał, opuścił to miasteczko, ale zawsze z radością tam wracał. W końcu postanowił sprzedać rodzinny dom.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Kilkaset metrów dalej na górce kupił ziemię i wybudował nowy. Dzisiaj drewniany dom przykryty czerwoną dachówką jest jego oazą, w której spędza każdą wolną chwilę. Lubi tam odpoczywać i wciąż cieszyć się życiem.
- W Drohiczynie zaczynam dzień od ćwiczeń. Kiedy rano schodzę po schodach, tak krok po kroku, to jeszcze wszystko mnie boli, ale po piętnastu minutach i prysznicu już biegam po nich, jakbym miał dwadzieścia lat! Tutaj czuję życiowy constans. Rodzina, sport, jazda konna, lektury. Nie ma czasu na nudę - zdradza.
Z radością jeździ konno i nawet zajeżdża do miasteczka i pod karczmę Stara Baśń, która była świadkiem niejednej historii związanej z panem Danielem.
- Pod karczmę podjeżdża tak jak za starych czasów, kiedy to jeszcze był z Marylą Rodowicz - opowiada mieszkaniec miasteczka.
Wprawdzie na co dzień aktor żyje pod Warszawą, ale coraz częściej myśli, czy nie przenieść się do Drohiczyna. Bo to jest jego raj na ziemi. Do Warszawy ma 120 km, a mógłby na stałe trzymać tam swoje konie i nie musiałby już opłacać zaprzyjaźnionego gospodarza, który podczas jego nieobecności dogląda domu.
Musi to robić, bo kilka lat temu jego dom okradziono. Pan Daniel nie chciałby stracić m.in. kolekcji pięknych, ręcznie wykonanych siodeł do jazdy konnej, m.in. od Kirka Douglasa i Bogusława Lindy.
- Zbieram siodła i mam już ich sporą kolekcję - westernowe, kawaleryjskie i muszkieterskie. Szczególnie lubię jazdę kowbojską, bo jest podobna do kawaleryjskiej - lewą ręką trzyma się wodze, prawą można użyć do szabli - zdradza.
Aktor nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale sąsiedzi z Drohiczyna zgodnie twierdzą, że mógłby z nimi mieszkać na stałe.
- Zawsze miły, uśmiechnięty i żartujący. Nie robi z siebie gwiazdora. Pan Daniel to swój człowiek, wnosi do nas powiew wielkiego świata, bo gości w swoim domu znakomitych aktorów i polityków. Dzięki temu nasz Drohiczyn staje się sławny - opowiada farmaceutka jednej z aptek.
Olbrychski nad Bugiem czuje się jak u siebie i właśnie tam chciałby budzić się i zasypiać każdego dnia. A jak coś postanowi, zawsze dotrzymuje słowa. Jeśli tak się stanie, mieszkańcy planują urządzić mu huczne powitanie.