Danuta Rinn: Gdyby nie zdrada, nie byłoby jej największego przeboju!
Danuta Rinn (†70 l.) na scenie tryskała energią. Ale prywatnie zmagała się z poważną depresją...
Cała Polska w 1974 roku śpiewała razem z Danutą Rinn : Gdzie ci mężczyźni? Ale mało kto wówczas wiedział, że dla niej to pytanie było szczególnie ważne…
Tekst swojego największego przeboju dostała do ręki w chwili, gdy przestało jej na czymkolwiek zależeć.
Jej świat runął w chwili rozwodu po 10 latach małżeństwa z piosenkarzem Bogdanem Czyżewskim (84 l.).
Była wtedy tuż przed czterdziestką i nagle została pozbawiona marzeń o domu, dzieciach, rodzinie.
W takiej sytuacji przyjechał do niej przyjaciel, kompozytor Włodzimierz Korcz (75 l.).
Miał piosenkę, do której tekst napisał znany satyryk Jan Pietrzak (81 l.). Potrzebował kogoś, kto potrafiłby z tej piosenki zrobić perełkę.
"Pomyślałem o Dance Rinn. Właśnie rozwiodła się z Bogdanem Czyżewskim. Była w nie najlepszej formie. Czekała na jakieś propozycje zawodowe, ale jej telefon nie dzwonił. Interesujący dla wszystkich był tylko duet Czyżewski-Rinn, ale on właśnie przeszedł do historii" - opowiadał.
W warszawskim mieszkaniu na Czerniakowskiej panował nieład. Nieszczęśliwa piosenkarka nie dawała sobie rady z tym, co ją spotkało. Bo to był już jej drugi rozwód.
Po pierwszym, który wzięła w 1963 roku, obiecywała sobie, że już nigdy nie popełni żadnego życiowego błędu. Pierwszy jej mąż, lekarz, był mistrzem zdrady.
Wytrzymała z nim i z jego nielojalnością 4 lata. 4 za długo, jak mówiła. Zostawiła sobie po nim tylko pseudonim: Rinn. Bogdan Czyżewski, który melancholijnie śpiewał "Krakowską kwiaciarkę", po tym,co ją spotkało, wydawał się darem niebios.
Poznali się w 1963 roku, połączyła ich muzyka. W marcu 1964 roku zadebiutowali jako duet na festiwalu w Koszalinie, iskrzyło między nimi. On, melancholijny, delikatny i uległy, ona – figlarna i żywa jak srebro, zadziora z płomienistą grzywą. Mówił do niej: Danuśka!
Niespełna rok później Danuta Rinn po raz drugi na ślubnym kobiercu powiedziała: tak.
Wyśpiewywali razem swoje szczęście, a zaczęli od szlagieru Całujmy się! Życie wydawało się lekkie i przyjemne, kolejne hity podbijały serca publiczności festiwalowej.
Były "Biedroneczki są w kropeczki", "Zapytaj o to moją mamę", "Pamiętaj o mnie", "A ty mnie czekaj".
Uzupełniali się bez dwóch słów, ale romantyczna powłoczka powoli kurczyła się, a spod spodu wyzierać zaczęła rzeczywistość.
Jedno chciało spełniać się na scenie, a drugie: marzyło o macierzyństwie. W Opolu w 1973 roku już sama stojąc na scenie zaśpiewała:
"Obywatelu zostań tatą", "Skończ z wygodnym celibatem", "Nie jesteś psychopatą", "By męczyć się z tym dylematem", "Nie próbuj nawet się tłumaczyć", "I nie wykręcaj się niemądrze".
Już wówczas zmagała się z depresją, zapominała tekstu, uciekała od świateł sceny. Zajadała stres i nie potrafiła pozbierać się po ciosie.
Od długiego czasu siedziała sama w warszawskim domu przy Czerniakowskiej, gdy przyjechał do niej Włodzimierz Korcz. Przeczytała pierwsze linijki: "Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, mmm, orły, sokoły, herosy? Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy?" i zakrzyknęła: "Włodek ja całe życie czekałam na tę piosenkę!".
I tak narodziła się na nowo. Emocje związane z rozwodem przeniosła na piosenkę, którą na próbach śpiewała tak brawurowo, że wcześniej odrzucany z kabaretu Pod Egidą tekst przywrócono do programu.
Niestety, pierwsza próba zaprezentowania się publiczności była nieudana. Wciąż zmagająca się z depresją artystka zapominała tekstu.
Sytuacja powtarzała się. Na koncercie w Radomsku zerkała na kartki i to nie pomogło ustrzec się wpadki.
W końcu stanęła tyłem do widowni, by bez stresu czytać z kartek… Dostała owacje na stojąco!
Nikt nie potrafił śpiewać z takim przekonaniem jak ona. I choć już nie udało się jej spełnić marzenia o macierzyństwie, podzieliła się swoją wielką miłością. Jak?
Przelała ją na córeczkę jednej z przyjaciółek z telewizji – na Kingę Rusin (46 l.) – dziś gwiazdę telewizji TVN.
Doskonale spełniała się w roli jej mamy chrzestnej. Ostatnie lata miała niezwykle trudne. Zniknęła ze sceny. Kłopoty zdrowotne unieruchomiły ją w Domu Aktora w Skolimowie, gdzie zmarła 9 grudnia 2006 roku.
Na jej pogrzebie na Starych Powązkach nie zabrakło jednak byłego męża, Bogdana Czyżewskiego. Kilka lat wcześniej potrafili już spotkać się na scenie i śpiewać. Nie mieli do siebie o nic żalu…
***