Dariusz Gnatowski: Schudłem dzięki żonie i córce
Gdy dowiedział się, że jest chory na cukrzycę, stracił chęć życia. Przyznaje, że miewał chwile słabości. Na szczęście to już przeszłość. Wyszedł na prostą, znów cieszy się każdym dniem. Dzięki ćwiczeniom i odpowiedniej diecie schudł aż 25 kilogramów. Dziś trudno go poznać!
Osiem lat temu Dariusz Gnatowski (55 l.) narodził się na nowo. To właśnie wtedy zdiagnozowano u niego cukrzycę typu 2. Nie poddał się, choć nie było mu łatwo. Z dnia na dzień musiał się przyzwyczaić do nowych reguł życia, które wyznaczały dieta, przyjmowanie leków, wizyty kontrolne. Czasami bywało bardzo źle, ale nigdy się nie poddał. "Na żywo" zdradził, na kogo zawsze mógł liczyć, ile kilogramów udało mu się zrzucić, a także czy chciałby już zostać dziadkiem.
Może się Pan pochwalić długim stażem małżeńskim. Jaką ma Pan receptę na trwały związek?
Myślę, że dzięki cierpliwości mojej żony jesteśmy małżeństwem już 24 lata. Przez ponad dwie dekady zdążyliśmy się już do siebie przyzwyczaić i dotrzeć. Mój znajomy kiedyś mówił: "Najgorsze jest pierwsze 15 lat". Niby to żart, ale coś w tym jest.
Za rok będziecie Państwo obchodzić jubileusz 25-lecia wspólnego pożycia. Zamierzacie go jakoś specjalnie celebrować?
Pewnie tak, ale na razie jeszcze o tym nie myśleliśmy. Zresztą najpierw musimy dotrwać do naszego srebrnego wesela (śmiech).
Odkąd zdiagnozowano u Pana cukrzycę, jest Pan pod stałą opieką lekarzy. Na kogo może Pan liczyć w chwilach słabości?
Na żonę i córkę. Dzięki nim, tak naprawdę, wyszedłem na prostą.
Sporo Pan schudł. Co najtrudniej było wyrzucić z jadłospisu?
Węglowodany, czyli to, co łasuchy lubią najbardziej - ciasta i wszelkie słodkości. Jeśli chce się żyć, to zrezygnowanie ze słodyczy nie jest jakimś arcytrudnym przedsięwzięciem.
Uprawia Pan jakiś sport?
Sport to za wielkie słowo. Uprawiam nordic walking, czyli chodzenie z kijami. Poza tym pływam w basenie i jeżdżę na rowerze stacjonarnym. Odpowiednio dozowany ruch plus dieta sprawiły, że schudłem 25 kilogramów.
Czy rodzina, tak jak Pan, też zmieniła swoje kulinarne przyzwyczajenia?
Moja żona jest weganką. Gotuje dla siebie, a ja czasem z tego korzystam. Jemy wspólnie sałatki i warzywa.
Lubi Pan przyrządzać sobie potrawy?
Jak się przechodzi na dietę, to wtedy człowiek dopiero zaczyna gotować na poważnie. Dzięki temu ma się pełną kontrolę, co się tak naprawdę je.
Dla córki też zdarza się Panu zrobić coś smacznego?
Julia wyfrunęła już dawno temu z domu. Była wtedy w klasie maturalnej. Teraz mieszka w Krakowie. Jest studentką trzeciego roku studiów historyczno-kulturowych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na szczęście spotykamy się dość często. Czasami ona do nas przyjeżdża, a czasami my ją odwiedzamy.
Nie chciała iść w Pana ślady i też zostać aktorką?
Nie, bo widziała, jaka to trudna praca. Różnie może być w tym zawodzie. By zaistnieć, trzeba mieć dużo szczęścia.
Zastanawia się Pan czasami, jak by to było zostać już dziadkiem?
Często o tym myślę. Teraz jednak wolałbym, żeby moja córka ustabilizowała swoje życie, skończyła studia i znalazła sobie partnera. Posiadanie wnuków na razie pozostaje moim cichym marzeniem. Liczę, że kiedyś się spełni.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: