Dawid Ogrodnik był bity przez ojca!

Wągrowiec, niewielkie miasto w pobliżu Poznania. Gdy w miejscowym kinie zaczyna być wyświetlana komedia "Disco polo", na seanse przychodzą tłumy. Nic dziwnego.

Wielu mieszkańców zna dobrze Dawida Ogrodnika, który gra w tym filmie główną rolę. Wszyscy wiedzą, gdzie mieszkał, kim są jego rodzice. Mało kto spodziewał się, że szczupły chłopaczek, grający od dziecka na klarnecie, zajdzie tak daleko.

On sam przyznał ostatnio w niezwykle szczerym wywiadzie, że droga do aktorstwa nie była usłana różami - jego ojciec marzył bowiem, by syn został muzykiem i swoje rodzicielskie prawa egzekwował, stosując przemoc fizyczną.

"Nigdy więcej mnie nie uderzysz" - powiedział mu w końcu Dawid. "Zobaczyłem, że nie muszę żyć pod presją, być w czyichś rękach. Nie żyje się po to, by spełniać czyjeś oczekiwania" - podkreśla w wywiadzie dla magazynu "Esquire".

Wcześnie musiał zacząć zarabiać na własne utrzymanie. Założył firmę organizującą koncerty, ale szybko okazało się, że nie przynosi ona zysków. Rodzice odmówili mu pomocy. "Doszedłeś do pewnego wieku, więc radź sobie sam" - usłyszał.

Choć przyznaje, że była to brutalna szkoła życia, dziś jest za nią rodzicom wdzięczny. Nie wstydzi się przyznać, że - przygotowując się do egzaminów do szkoły aktorskiej - imał się każdej pracy.

Był akwizytorem, sprzedawcą pizzy i zapiekanek, pracował w rzeźni, gdzie przez 8 godzin dziennie w przejmującym chłodzie wycinał kupry indykom...

Sukces w zawodzie, który sam sobie wybrał, cieszy go podwójnie. Gdy przyjeżdża do rodzinnego Wągrowca, natychmiast obstępują go tłumy fanów. A on biegnie porozmawiać z ojcem, który, jak twierdzi, jest dla niego dziś najważniejszym facetem na świecie.

"Kocham go i mamy dobry kontakt. Ale zanim do tego doszło, nie było łatwo" - przyznaje.