Depresja Justyny Kowalczyk: Wstrząsające wyznanie sportsmenki!
Justyna Kowalczyk (31 l.) po raz pierwszy szczerze przyznaje, że od lat zmaga się z poważnymi stanami depresyjnymi...
Justyna Kowalczyk postanowiła przerwać milczenie i opowiedzieć o chorobie, z którą walczy od pewnego czasu!
"Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne. To jest mój bieg o życie. Do sierpnia miałam sobie dać szansę, żeby się odnaleźć. Może wyleczyć. Może poczuć radość.
Nie mówię o radości z biegów narciarskich. Tylko radości z tego, że jestem. Chciałam pożyć, znaleźć jakiś bodziec, który mnie odciągnie od tego wszystkiego, co czarne. Ale nie udało się.
Więc skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się na sporcie" - wyznaje w "Gazecie Wyborczej".
Justyna zdradziła też, że próbowała już wszelkich metod, łącznie z leczeniem farmakologicznym. Niestety, bezskutecznie!
"Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka. Mam już dość udawania i kłamstw.
Wracam teraz do treningów wcześniej, niż zakładałam, bo chcę złapać się tego, co jest dla mnie pewne, jasne" - mówi.
Sportsmenka wspomina także o traumatycznym przeżyciu sprzed roku, gdy... straciła dziecko!
"Byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Właśnie wtedy, gdy szykowałam się do wyprostowania swoich ścieżek. Wiadomo, że gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym na igrzyskach w Soczi" - wyjawia.
Justyna wraca także do ostatnich skandali związanych z jej życiem prywatnym, które opisywały tabloidy. Przyznaje, że ma to związek z jej kolejnym załamaniem nerwowym, które przeszła niespełna miesiąc temu!
"Coraz trudniej kłamać: dlaczego nie przyjmuję większości zaproszeń, dlaczego boję się iść do tłumów, dlaczego zemdlałam niedawno na maratonie, dlaczego mnie nie było gdzieś, gdzie miałam być.
Na początku maja przeżyłam klasyczne załamanie nerwowe. Teraz może być już tylko lepiej" - dodaje.
Miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie!