Dereszowska o śmierci mamy
Aktorka (31 l.) była oczkiem w głowie taty. Solidne więzi rodzinne pomogły im przetrwać najcięższe chwile.
W 1990 roku rodzina Dereszowskiej przeżyła wielki dramat. Mała Ania miała zaledwie 9 lat, kiedy walkę z chorobą nowotworową przegrała jej mama, Dagmara Dereszowska (†47).
"Nie rozumiałam do końca tego, co się stało, ale byłam przerażona. Tata stanął wtedy na wysokości zadania. Razem z babcią robił wszystko, żebym z bratem Andrzejem miała normalne dzieciństwo " - wspomina aktorka.
Nie zawsze relacje z tatą były proste. Ojciec pani Anny był zdumiony, gdy dowiedział się, że jego córka chce zostać aktorką. Pięknie rysowała, wszyscy liczyli więc, że będzie zdawać na architekturę. "Tata chciał dla mnie stabilnego zawodu... Ale teraz oczywiście bywa na moich spektaklach i mocno trzyma za mnie kciuki" - mówi gwiazda.
Krzysztof Dereszowski dziś jest bardzo dumy ze swej jedynej córki. Nie przestaje jednak troszczyć się o nią jakby była dzieckiem. A ponieważ jest lekarzem, wiecznie zamartwia się o jej zdrowie.
Jeśli nie może się z nią spotkać, bo oboje są ludźmi bardzo zajętymi, dzwoni do niej po dwa, trzy razy dziennie. Zresztą aktorka, która odziedziczyła po tacie zwyczaj troszczenia się o innych, też stale się o niego zamartwia. Niepokoi ją, że za dużo pracuje, że zapomina o sobie...
Kiedy pięć lat temu aktorka dowiedziała się, że zostanie mamą, z radosną nowiną zadzwoniła do taty. Jako ginekolog czuwał nad jej ciążą i porodem w szpitalu w rodzinnym Mikołowie. Dziś nadal jest dla niej wielkim wsparciem w każdej sferze życia. Uwielbia też wnuczkę Lenkę (4 l.).
23 czerwca, na Dzień Ojca, pani Anna z radością jedzie do Mikołowa. Chce wtedy być blisko taty. Powspominać i poczuć się przy nim jak wtedy, gdy była dziewczynką...
Iza Wojdak
nr 25/2012