Deskur: To mój czas
Andrzej Deskur, aktor znany z serialu "Majka" oraz 12. edycji "Tańca z gwiazdami", mógłby robić karierę za granicą, jednak woli Polskę, bo jak mówi, daje ona obecnie aktorowi ogromne możliwości.
Słyszałam, że w Pana żyłach płynie francuska krew?
Andrzej Deskur: - Część mojej rodziny rzeczywiście pochodzi z Francji. Dlatego zarówno język francuski, jak i tamtejsze obyczaje są mi bliskie od dzieciństwa. Pamiątką po francuskich korzeniach jest też moje spolszczone nazwisko - Deskur.
Grał Pan w jednym z paryskich teatrów, w związku z czym musiał Pan przeprowadzić się do Francji. Towarzyszyły Panu żona i córki?
A.D.: - Nie. Rodzina została w Polsce. To była świadoma decyzja, bo zabierając dziewczyny ze sobą, zrobiłbym im krzywdę. Córki musiałyby przerwać naukę, a żona zrezygnować z dotychczasowej pracy. A przecież to była tylko tymczasowa zmiana adresu. Po pół roku wróciłem do kraju.
Nie czuł się Pan tam samotny?
A.D.: - Oczywiście, że towarzyszyła mi samotność. Bez bliskich zawsze jest ciężko. Ale nie da się żyć w dwóch miejscach na raz. Musiałem więc poradzić sobie przez tych kilka miesięcy bez nich.
Wiem, że Pana rola zebrała entuzjastyczne recenzje w paryskiej prasie. Mógłby Pan więc kontynuować zagraniczną karierę. Ale Pan tego nie robi. Dlaczego?
A.D.: - Polska daje teraz aktorowi ogromne możliwości. Czuję, że mam tutaj dużo do zrobienia. To jest mój czas. Teatr, filmy i seriale pozwalają mi pokazać się z różnych stron. Czekam na kolejne ciekawe propozycje i liczę, że one nadejdą. Oczywiście, marzy mi się kino zachodnie czy amerykańskie, ale to kwestia przyszłości. Na razie gram w teatrach i w serialu "Majka".
I znów jest Pan czarnym charakterem, jak w "Na Wspólnej"...
A.D.: - Rola czarnego charakteru nie przeszkadza mi. Chętnie wcieliłbym się w polskiego doktora House'a lub w seryjnego zabójcę - Dextera.
Rozmawiała: Agnieszka Pacuła
(nr 40)