Dla dziennikarza TVP zostawiła męża. Niedługo później wydarzył się dramat
Zofia Czernicka to ikona Telewizji Polskiej. Odkryła ją i pomogła zaistnieć na małym ekranie... Elżbieta Jaworowicz. Mało kto pamięta, że gospodyni „Sprawy dla reportera” kręciła przed laty reportaże o kobietach sukcesu, a Zofia pojawiła się w jednym nich. „Od tego zaczęła się moja przygoda z telewizją, która zmieniła moje życie” - mówi dziennikarka, która tak naprawdę jest doktorem ekologii. Dzięki telewizji poznała dwóch bardzo ważnych dla niej mężczyzn.
Gdy Zofia Czernicka wpadła w oko Elżbiecie Jaworowicz, była świeżo upieczoną doktorantką Instytutu Ekologii Polskiej Akademii Nauk i właśnie wróciła ze stypendium w USA. 30-letnia architektka krajobrazu z dyplomem ukończenia stołecznej SGGW przyjęła zaproszenie do udziału w filmie o kobietach sukcesu i okazało się, że jest wręcz stworzona do występów przed kamerą.
Praca w telewizji nie była jej marzeniem, ale gdy ją dostała - dzięki rekomendacji gospodyni "Sprawy dla reportera" - poświęciła się jej bez reszty. Nie bez znaczenia był dla niej fakt, że już pierwszego dnia na Woronicza spotkała mężczyznę, którego do dziś nazywa miłością swego życia.
Andrzeja Feliksa Żmudę Zofia Czernicka wypatrzyła w telewizyjnym bufecie, słynnym Kaprysie. To właśnie on - dziennikarz z redakcji sportowej TVP - miał się nią zaopiekować i pokazać, jak działa telewizja.
"I się zaopiekował. Odwrócił się nagle i spojrzał na mnie, a ja widziałam lecące błyskawice. Zamurowało nas. To była miłość od pierwszego wejrzenia" - opowiadała po latach w wywiadzie dla pisma "Mieszkaniec".
Dla Andrzeja dziennikarka zostawiła męża. Tylko ze względu na dzieci nie zdecydowała się na rozwód. Zamieszkała jednak z nowym ukochanym. Był pierwszy dzień lata 1990 roku, gdy dowiedziała się, że mężczyzna, którego kochała do szaleństwa, zginął w wypadku samochodowym. Załamała się.
Przez kilka miesięcy dochodziła do siebie na Mazurach, dokąd zawiózł ją mąż (formalnie rozwiedli się dopiero parę lat po tragicznej śmierci Andrzeja Feliksa Żmudy). W końcu uznała, że musi wrócić do pracy w TVP, bo zwariuje, jeśli się czymś nie zajmie. Wróciła, a los postawił na jej drodze Krzysztofa Kolbergera, którego - jak mówi - pokochała, ale... inaczej niż Andrzeja.
W połowie lat 90. Zofia i Krzysztof byli nierozłączni. Cała Polska ekscytowała się ich związkiem szeroko komentowanym na łamach pierwszych rodzimych brukowców. Choć kategorycznie zaprzeczali, że są parą w romantycznym znaczeniu tego słowa, nikt im nie wierzył.
Krzysztof Kolberger poznał Zofię Czernicką, gdy był już wielką gwiazdą i miał za sobą rozwód z aktorką Anną Romantowską.
"Prowadziłam wieczór poezji z udziałem Krzysztofa. Po koncercie razem wracaliśmy do Warszawy moim samochodem. Przegadaliśmy całą noc" - wspominała dziennikarka w rozmowie z "Faktem".
Po całej nocy spędzonej w jednym aucie umówili się na kawę, potem zaczęli spotykać się regularnie. O miłości innej niż platoniczna w ogóle jednak nie było mowy. Zofia zdawała sobie sprawę z tego, że aktor ma partnera, co wtedy wiedziała tylko garstka jego najbliższych znajomych. Ofiarowała mu przyjaźń.
Tymczasem jedna z ich wspólnych znajomych chciała ich za wszelką cenę zeswatać, nie mając pojęcia, że to - z wiadomych już dzisiaj względów - "mission imposibble".
"Zbliżyły nas do siebie życiowe tragedie. Mój ówczesny partner zginął w wypadku samochodowym. W tym samym czasie zmarła siostra Krzysztofa. Te wydarzenia spowodowały, że zaczęliśmy się bardziej potrzebować" - wspominała Zofia Czernicka w rozmowie z "Galą".
"Jeżeli ktoś myśli, że miłość dotyczy wyłącznie osób, które mieszkają i śpią razem, to może się rozczarować. Nasza miłość nie wiąże się z zakochaniem. Ale to jest miłość! Miłość niejedno ma imię" - wyznał z kolei Krzysztof Kolberger, opowiadając o swej przyjaźni z Zofią także na łamach "Gali".
Zofia Czernicka dopiero po śmierci Krzysztofa zdradziła, że czuła się przez aktora adorowana, bo zawsze zwracał uwagę, jak wygląda, jak jest ubrana...
Kiedy Krzysztof zachorował, Zofia Czernicka czuwała przy nim od rana do nocy. Stała przy jego łóżku w szpitalu, trzymała go za rękę i powtarzała, że będzie dobrze. Zdecydowała też wtedy, że zajmie się zawodowymi sprawami przyjaciela, że pomoże mu wrócić do pracy. Praktycznie to ona organizowała mu życie w czasie, gdy walczył z nowotworem.
"Łączyło nas bardzo silne uczucie" - wyznała po śmierci Kolbergera, który wieloletnią walkę z rakiem przegrał 7 stycznia 2011 roku.
"To był ważny mężczyzna w moim życiu. Towarzyszyliśmy sobie przez ponad 20 lat. Krzysztof pytany, czy jesteśmy parą, zawsze odpowiadał, że jesteśmy więcej niż parą. Magnetyzm między nami był naprawdę niezwykły. Niezwykłe siły nas połączyły..." - wspominała dziennikarka w "Fakcie" w 10. rocznicę śmierci aktora.
Źródła:
1. Wywiady z Z. Czernicką: "Mieszkaniec" (kwiecień 2016), "Super Express" (listopad 2013), "Fakt" (styczeń 2021)
2. Wywiad z Z. Czernicką i K. Kolbergerem, "Gala" (wrzesień 2005)
Zobacz też: