Doda: Bardzo sobie cenię godzinę modlitwy
Doda (35 l.) utrzymuje, że w ostatnim czasie przeszła duchową metamorfozę. Czy faktycznie?
W ostatnich miesiącach nie brakowało w jej życiu skrajnych emocji - od nieopisanej radości po czarną rozpacz. Najpierw okryty tajemnicą ślub z biznesmenem Emilem Stępniem (41 l.) w hiszpańskiej Marbelli, potem ciąg dramatycznych wydarzeń: śmierć ukochanej babci Pelagii i psa, z którym była zżyta od 13 lat...
Piosenkarka nie miała więc okazji, by długo cieszyć się szczęściem. Rodzinne dramaty błyskawicznie sprowadziły ją na ziemię. Doda myślała nawet o tym, żeby zrezygnować z koncertów. Ale wola zmarłej babci była dla niej najważniejsza.
- Przed śmiercią babcia powiedziała mi, żebym nie przestawała śpiewać, jak odejdzie. Wypełniam jej wolę z trudem. Oby te koncerty były dla mnie terapią, w której oderwę na chwilę się od żalu - napisała w internecie.
Jakby tego było mało cały czas drży o zdrowie mamy. Wanda Rabczewska co prawda kilka lat temu pokonała chorobą nowotworową, ale czający się niepokój pozostał...
Na szczęście Doda nie jest już sama. Ma u swojego boku męża, z którym może dzielić się każdym problemem. To on pomógł jej odnaleźć na nowo spokój ducha. A przede wszystkim wrócić do Boga...
- Pochodzę z wierzącej rodziny. Ale był taki czas, że obraziłam się na Boga. Oddaliłam od niego i od Kościoła. Musiałam sobie wszystko poukładać - wyznała w jednym z wywiadów.
- Marzyliśmy z Emilem o ślubie kościelnym. Mój mąż jest bardzo wierzący. Co niedziela chodził do kościoła, a ja zostawałam w domu. W końcu zaczęłam mu towarzyszyć i znalazłam w tym radość. Na nowo odnalazłam spokój. To wyciszenie było mi potrzebne. Bardzo sobie cenię tę godzinę modlitwy - mówi skandalistka.
Tęsknicie za "starą" Dodą?
***
Zobacz więcej materiałów: