Doda jest w niebezpieczeństwie?
Wpis, zamieszczony przez Dorotę na jej stronie internetowej o przyjacielu pobitym przez ochroniarzy jednego z warszawskich klubów, został usunięty po kilku godzinach. Czyżby Rabczewskiej też groziło coś złego?
"Kochani, piszę do Was z niedobrą nowiną, ale chcę wywołać pospolite ruszenie. Mój przyjaciel Dominik z soboty na niedzielę został skatowany w klubie Utopia. Ma wstrząs mózgu, złamany nos, wybite zęby, wybity bark, skręconą nogę, podbite oczy, obite nerki. Dwa razy stracił przytomność. Znajomi znaleźli go nieprzytomnego na chodniku przed Utopią! Biło go trzech ochroniarzy. Dominik przeżył cudem. To nie była żadna bójka ani awantura, tylko egzekucja na chorym człowieku, który walczy z najokrutniejszą chorobą ludzkości. Jak to możliwe, żeby w jednym ze słynniejszych warszawskich klubów pozwolono na takie bestialstwo?"
Ten wpis pojawił się na stronie internetowej Dody (25 l.) w połowie grudnia, jednak zniknął po kilku godzinach. "Twoje Imperium" zastanawia się, czy ktoś przypadkiem nie "przekonał" Rabczewskiej do usunięcia wiadomości.
"Nikt Dorocie nie groził" - uspokaja nowy menedżer wokalistki, Jarosław Burdek.
"Zadziałała impulsywnie, bo Dominik Drygas jest jej przyjacielem i nie mogła przejść obojętnie wobec tragedii, która go spotkała. Wiedziała, że jej apel trafi do szerokiego grona odbiorców i być może znajdą się świadkowie zdarzenia" - wyjaśnia.
Dodaje jednak, że po analizie całej sytuacji doszli do wniosku, żeby wpis usunąć. "Nie chcieliśmy wywoływać już większej sensacji" - tłumaczy Burdek.
Dominik Drygas złożył już zawiadomienie o pobiciu. Sprawcom grozi do 10 lat więzienia.
Zmagający się z chorobą nowotworową Drygas i Rabczewska poznali się w ubiegłym roku. Architekt zaprojektował jej dom, a potem wystąpił w jej teledysku. Polubili się tak bardzo, ze wybrali się razem na wyprawę do Dubaju.