Doda nie traci czasu! Pojawiło się stanowisko prokuratury, a teraz taka sensacja!
Doda Rabczewska i jej były mąż Emil S. usłyszeli zarzuty. Piosenkarka została oskarżona o pomocnictwo w "udaremnieniu zaspokojenia wierzycieli". Jej były mąż i wspólnik w interesach usłyszał z kolei aż 45 zarzutów i został zatrzymany z Warszawie. Gwiazda od razu wydała oświadczenie i poinformowała, że nie życzy, aby zasłaniano jej twarz i podawano pełne nazwisko. Na jednym oświadczeniu jednak się nie skończyło. Doda zapewnia pełną gotowość do współpracy z prokuraturą, a do tego kolejny raz komentuje aferę związaną z jej byłym mężem. Co tym razem wyznała?
Radio RMF FM poinformowało, że Dorota Rabczewska jest podejrzana o pomocnictwo do przestępstwa z artykułu 300 Kodeksu karnego, mówiącego o udaremnieniu zaspokojenia wierzycieli.
Dodzie grozi nawet 5 lat pozbawienia wolności. Jej byłemu mężowi – kara pozbawienia wolności aż do 10 lat.
Rzeczniczka prasowa prokukratury, Aleksandra Skrzyniarz w rozmowie z portalem tvp.info poinformowała, że S. usłyszał łącznie 45 zarzutów. Chodzi m.in. o unikanie wypłaty zobowiązań finansowych wobec wierzycieli poprzez utworzenie spółki z siedzibą na Malcie, a następnie przeniesienia na nią 12 mln złotych majątku.
Gdy o aferze zaczęły informować media, Doda niemal od razu wydała obszerne oświadczenie, o czym pisaliśmy TUTAJ.
"Emil wczoraj, z ponoć 40 zarzutami, został aresztowany. Ja jako Prezes spółki dostałam jeden zarzut i pewnie parę lat bronienia się w sądzie. Rozumiem. Za głupotę, naiwność i zaufanie się płaci. Brak świadomości nie zwalnia z odpowiedzialności. Byłam na to psychicznie przygotowana. Chcę pomóc inwestorom i ekipie odzyskać pieniądze dlatego przejęłam konto z syndykiem z którym omawiałam porozumienia od miesiąca" - mogliśmy m.in. przeczytać.
Na jednym oświadczeniu się nie skończyło. Rabczewska w rozmowie z Plotkiem zaczęła się kajać i żalić na trudną sytuację, w jakiej się znalazła. Twierdzi, że "dostała rykoszetem", ale zamierza z wszystkiego się oczyścić!
"Bardzo dobrze, że zarzuty zostały teraz postawione, ponieważ trzeba zabezpieczyć pieniądze w momencie, kiedy film najwięcej zarabia, żeby trafiły do inwestorów. Oczywiście dostałam rykoszetem, ale ja się z zarzutów wybronię. Najważniejsze jest dobro ludzi, którzy zainwestowali swoje pieniądze, których ponoć oszukał Emil, z którym jestem w spółce" - mówi Doda.
Gwiazda utrzymuje, że jest niewinna, a konsekwencje ponosi za swoją naiwność, bo za bardzo wierzyła byłemu mężowi. Wie jednak, że będzie musiała ponieść konsekwencje.
"Brak świadomości nie zwalnia mnie z odpowiedzialności, dlatego biorę wszystko na klatę. Uważam, że i tak za ten cały burdel i nie mój bałagan, który muszę sprzątać, za to wszystko, co Emil odpier***ł... Czy to jest sprawiedliwe, żeby teraz zamiast cieszyć się z sukcesu filmu, ja znowu widzę siebie z zasłoniętymi oczami w artykułach? Pewnie, że to nie jest sprawiedliwe" - ubolewa celebrytka.
Zobacz też:
To królowa spowodowała Megxit? Szokująca hipoteza brytyjskiego pisarza
Królowa Elżbieta II cieszy się świętami w pałacu! Widok choinki zwala z nóg!
Siostra Roberta Lewandowskiego pęka z dumy. Jak wygląda Milena Lewandowska?