Doda obraża się za prawdę?
Doda (24 l.) poczuła się dotknięta tekstem hiphopowej piosenki "Podobne przypadki" oraz opublikowanym w internecie listem do Radosława Majdana autorstwa Mieszka Sabilskiego, wokalisty Grupy Operacyjnej.
Dorota pozwała autora listu do sądu i zażądała 20 tys. złotych odszkodowania za naruszenie jej dóbr osobistych. Jak donosi "Super Express", Mieszko Sabilski w liście do Majdana gratuluje bramkarzowi zdrady żony:
"Brawo, Radek! Na Twoim miejscu też bym zdradzał swoją babę! Z inteligentniejszą".
W dalszej części listu Sabilski nie przebiera w słowach:
"Biorąc pod uwagę wyjątkowe uwstecznienie umysłowe Dody, znalezienie dla niej kontrkandydatki, wykazującej śladowe objawy posiadania mózgu, nie było aż tak trudne".
Hiphopowiec w swojej piosence również gorzko wyraża się na temat polskiej skandalistki, nazywając ją "Blacharą".
Doda nie czuje się kobietą o niskim ilorazie inteligencji, dla której najważniejsze są pieniądze i dobre samochody dlatego jej menadżerka Maja Sablewska skierowała sprawę do sądu.
Wokalista Grupy Operacyjnej nie rozumie tak ostrej reakcji:
"Doda może się wściekać, że ludzie tak o niej mówią, ale to ona sama przyjęła taki wizerunek".
"Osoba, która w teledysku uprawia seks oralny ubrana w pończochy, powinna mieć świadomość, jak ludzie ją postrzegają" - mówi "Super Expressowi" Mieszko Sabilski.
"Poszanowanie godności osobistej jest ważne, ale jeśli ktoś publicznie i z dumą opowiada o bzykaniu się w toalecie, sam się ze swojej godności odziera" - tłumaczy Sabilski.
W zupełności nie dziwimy się Dodzie, na pewno mogło ją to zaboleć, szczególnie, że jest to prawda, a jak wiadomo prawda boli najbardziej, do tego w oczy kole.
Na swojej stronie internetowej Rabczewska pisze:
"Mój stosunek do 'Grupy Po Nieudanej Operacji' jest obojętny, dlatego też totalnie olałam i nie komentowałam ich nędznych prowokacji. Jednakże nikt nie jest bezkarny... co też beztrosko wykorzystuję teraz w sądzie. Bezpodstawne ubliżanie drugiemu człowiekowi, mające na celu autoreklamę, jest i będzie szczytem syfu i głupoty. Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że odszkodowanie które zapłaci mi skruszony, pseudoraperski boysband, przeznaczę dla osób potrzebujących np. chorych dzieci. Cieszę się, że to całe żenujące zamieszanie będę mogła wykorzystać w dobrym celu. Na koniec rada dla debiutantów i kolejnych śmiałków: nie ma sensu chamsko promować się kosztem innych osób. Nie zdążycie zarobić pieniędzy, a już będziecie musieli je grzecznie oddać".
Sprawa jeszcze nie dobiegła końca, a Doda jest pewna wygranej, oby się tylko nie rozczarowała.