Reklama
Reklama

Dom Violetty Villas w Lewinie Kłodzkim od środka. Tak wygląda!

Elżbieta B., opiekunka Violetty Villas (†73 l.), wciąż odbywa karę 10 miesięcy pozbawienia wolności (od czerwca 2015 r.), na którą skazał ją sąd w Świdnicy za nieudzielenie pomocy umierającej piosenkarce. Przed wyrokiem kobieta pozwoliła sfotografować dom diwy w Lewinie Kłodzkim od wewnątrz.

Po odbyciu kary w maju 2016 roku - zgodnie z decyzją sądu - Elżbieta B. ma prawo zamieszkać w nieruchomości, mimo że w świetle prawa to syn Krzysztof Gospodarek jest właścicielem domu.

Choć Villas zapisała posiadłość opiekunce, mężczyzna podważył testament matki, udowadniając, że w chwili jego sporządzania nie była w pełni świadoma swoich czynów.

Co Gospodarek zrobi z niechcianą lokatorką? W jakim stanie jest dom w Lewinie Kłodzkim?

Nieruchomość stoi obecnie pusta. Tygodnik "Życie na Gorąco" dotarł do zdjęć zrobionych wewnątrz nieruchomości latem 2014 roku, jeszcze przed zatrzymaniem Elżbiety B.

Reklama

Autorka zdjęć zrobiła je za zgodą opiekunki, wielokrotnie z nią rozmawiając.

Czytaj dalej na następnej stronie...

- Przyjechałam do Magdalenki, gdzie był dom pani Violetty. Miałam karmić zwierzęta, kiedy będzie wyjeżdżać w trasę koncertową. Zamurowało mnie. Kozy miały swój pokój, a w nim telewizor, radio, kanapę. Po domu biegało 17 kotów i 30 psów - wspomina Elżbieta B. początki znajomości z Villas.

Kobiety zaczęły spędzać ze sobą 24 godziny na dobę. Artystka nigdy nie nazywała jej garderobianą, a "córeczką". B. zwracała się do diwy per "pańciuniu".

Po kilku latach obie przeniosły się do Lewina, gdzie Violetta Villas spędziła młodość. W domu na okrągło włączone były dwa telewizory. Na obu programy religijne.

- W domu była na luzie. Chociaż zawsze miała na głowie kapelusz. Nawet do dresu. Powtarzała, że w domu może robić wszystko. Jak kura była chora, to brała ją do pokoju - mówi B.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Prowadzenie schroniska w pewnym momencie przerosło gwiazdę. Pogłębiła się również jej choroba. Artystka trafiła do szpitala psychiatrycznego. Ale potem opuściła go na własne żądanie. Czy nadużywała alkoholu?

- Pani Violetta lubiła napić się dobrego koniaku. Mróz, a my musiałyśmy iść po pas w śniegu, zanieść psom wodę. Czy nie miałyśmy prawa rozgrzać się alkoholem - pyta Elżbieta B.

5 grudnia 2011, w dniu śmierci diwy, przyszedł pan, który pomagał rąbać drewno. Opiekunka sięgnęła po alkohol.

- Na prośbę pani Violetty poczęstowałam go drinkiem. Sobie też zrobiłam. Pani Violetta poszła się położyć. Znów wypiłam drinka. Kiedy zobaczyłam, że pani Violetta zbyt długo śpi, podeszłam do niej. Zadzwoniłam po pogotowie. Już wiedziałam wtedy, że Pańciunia nie żyje.

Wyniki sekcji zwłok Villas ujawniły, że była ona skrajnie niedożywiona, cierpiała na nieleczone zapalenie płuc, miała złamaną nogę, a na jej ciele widniały liczne siniaki, krwiaki i ślady po wyrwanych włosach.

Mimo to Elżbieta B. została uniewinniona od zarzutu fizycznego i psychicznego znęcania się nad podopieczną.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Violetta Villas | Elżbieta B.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy