Dominika Ostałowska: Dla syna muszę być w dobrej formie!
Dominika Ostałowska (44 l.) ma za sobą wiele trudnych przeżyć, rozwód, śmierć ukochanej mamy. Ale ma też dla kogo żyć. 13-letni Hubert to dla niej najważniejszy mężczyzna.
"Więcej zdrowia i uśmiechu. Czas na zmiany" – tak napisała pani ostatnio na Facebooku i rzeczywiście przechodzi pani metamorfozę.
- Dwa lata temu miałam trudne doświadczenia osobiste. Czasem organizm płata figle. Nie chciałabym wchodzić szczegółowo w analizę moich zdrowotnych problemów. Postanowiłam działać. Teraz czuję się lepiej. Jestem na diecie Paleo. To tzw. dieta jaskiniowców: jem dużo warzyw, chude mięso, ryby. Służy mi, bo schudłam już parę kilogramów. Słucham rad specjalistów. Trzy razy w tygodniu także ćwiczę z trenerem.
- W zawodzie aktora dbanie o siebie jest ogromnie ważne. Postanowiłam więc coś zrobić dla siebie, by się czuć dobrze w swojej skórze. Chcę też zachować dobrą formę dla syna, by nie być dla niego ciężarem. Mamy przecież przed sobą wiele lat. On mnie pozytywnie motywuje.
Jest pani mamą bardzo wymagającą?
- Chyba nie. Staram się być po prostu mamą. Człowiekiem, który mówi, co jest dobre, a co złe, w którą stronę należy pójść. Wszystkie poczynania syna delikatnie monitoruję, ale nie jestem policjantem, wychowania nie opieram na ostrych zakazach. Sama nie lubię, kiedy ktoś mnie nadmiernie kontroluje.
Jakie wartości chciałaby pani przekazać synowi?
- Przede wszystkim chciałabym, żeby czuł się kochany, żeby wiedział, czego chce. Żeby czasem robił to, na co ma naprawdę ochotę, a nie wyłącznie to, co wypada. W życiu każdego człowieka ważny jest właśnie ten kontakt z własnymi emocjami, z sobą samym.
Wtedy łatwiej dokonywać w życiu dobrych wyborów?
- Na pewno. Tej umiejętności nabiera się bardzo wcześnie. Pamiętam jak Hubert był malutki i zażyczył sobie zestaw klocków Lego. A do wyboru było ich kilka. Poprosiłam go, by w sklepie na podłodze rozłożył sobie pudełka i zdecydował. To on musiał podjąć decyzję i ponieść jej konsekwencje. Wtedy dotyczyło to tylko klocków. Gdy jesteśmy coraz starsi, nasze wybory mają poważniejsze skutki.
Hubert ma 13 lat. Czy stara się panią opiekować?
- Ostatnio, kiedy byliśmy w sklepie, on nagle chwycił wszystkie siatki i chciał je nieść do domu. I zrobił to w sposób tak naturalny i oczywisty... Pokazuje swoją męską siłę, np. gdy trzeba w domu coś przesunąć, podnieść. Wtedy sam przybiega i rwie się do pomocy. Mówi mi wtedy: "Po pierwsze mam czas, a po drugie cię kocham i ci pomogę".
- To urocze mieć na co dzień już takiego małego mężczyznę. A jeszcze mam przed oczami maluszka, który plątał się pod nogami. W tej chwili jest już wyższy ode mnie
i rzeczywiście ma więcej siły niż ja. Parę razy próbował nawet mnie podnieść.
Twierdzi pani, że dzięki niemu czuje się młodziej.
- W pewnym momencie czas się zatrzymuje, ja psychicznie chyba zatrzymałam się gdzieś na moich 30. urodzinach. Gdy ma się nastolatka w domu i uczestniczy w jego życiu, młodość zachowuje się naturalnie. Słucham tej muzyki co on, oglądam jego ulubione filmy, poznaję też nowe rzeczy.
- Na przykład byłam z Hubertem na paintballu i na gokartach. To takie chłopięce zajęcia, ale dzięki nim miałam szansę spojrzeć na świat męskimi oczyma.
To on dwa lata temu założył Pani konto na Facebooku.
- Tak. Do tej pory rzadko z niego korzystałam, ale nie chcę być ostatnim Mohikaninem. I nawet polubiłam tę formę komunikacji międzyludzkiej. Dzięki temu mogę mieć kontakt z moimi fanami.
Syn jest pewnie dobrze obeznany ze sprawami technicznymi?
- Jak pewnie większość młodych ludzi w dzisiejszych czasach. Hubert ma wiele pasji. Realizuje już swoje filmy. Potrafi je świetnie montować, dodaje efekty specjalne. Być może zostanie reżyserem, a ja na stare lata zagram w jego filmie. Ma też zdolności językowe. Szybko nauczył się hiszpańskiego, bo znalazł jakiś ciekawy program komputerowy właśnie w tym języku.
Dwa lata temu zagrał też w serialu „M jak miłość”. Ponoć sam panią o to poprosił?
- Jest zainteresowany aktorstwem, w końcu ma aktorskie geny. Podwójne – także jego tata jest aktorem. Znam blaski i cienie tego zawodu. Nie będę go ani popychać w tym kierunku, ale też nie będę mu niczego zabraniać.
Pani znajomi twierdzą, że bardzo dużo czasu spędza pani w domu, czytając. To prawda?
- Tak. Często sięgam po książki z dziedziny psychologii. One pozwalają mi lepiej zrozumieć samą siebie. Uświadomiły mi, że nie jestem sama ani wyjątkowa, że podobne problemy mają inni ludzie. Dzięki nim nauczyłam się rozpoznawać własne uczucia, potrzeby i dokonywać wyborów, które sprawiają, że jestem zadowolona. Gdy jestem szczęśliwa, mogę sprawić, by inni też byli szczęśliwi.