Reklama
Reklama

Dominika Ostałowska: Jestem silna jak moja mama

Wychowywała się bez ojca, więc mama aktorki robiła wszystko, aby dać jej poczucie bezpieczeństwa. Małżeństwo Dominiki Ostałowskiej (48 l.) także nie przetrwało próby czasu."Dobremu Tygodniowi" gwiazda opowiada o dzieciństwie, wewnętrznej sile kobiecej oraz relacji z dorastającym synem. Wyjawiła też m.in. jakie były kulisy jego udziału w "M jak miłość".

Mama była zadowolona, że postanowiła pani zostać aktorką?

Trudno jest mi stwierdzić, czy ją to cieszyło, bo tak wcześnie podjęłam tę decyzję, że zdążyła się z nią oswoić. Po raz pierwszy powiedziałam, że zostanę aktorką chyba w wieku trzech lat. Uparcie trzymałam się tego przez całą podstawówkę i liceum. Myślę też, że mama nie czuła obaw związanych z moim wyborem, bo miała męża aktora i jako dziennikarka często się obracała w środowisku scenarzystów i reżyserów. Nie był to dla niej świat obcy, kojarzący się z zagrożeniem. Kiedy zaczęłam już odnosić pierwsze drobne sukcesy, była ze mnie zdecydowanie dumna.

Reklama

A jednak syna pani zniechęcała do aktorstwa?

Nie odradzałam mu tego zawodu, ale z różnych powodów nie byłam przekonana, czy powinien swoją przygodę z aktorstwem zaczynać w tak młodym wieku. Znam specyfikę tej pracy i martwiłam się o niego. Kiedy się okazało, że są zdjęcia próbne do "M jak miłość" pomyślałam, że jeżeli Hubert przejdzie casting, to przynajmniej będę mieć go pod kontrolą. Odradzając mu ten pomysł, chciałam mu też zaoszczędzić różnych przykrych komentarzy, np. takich, że to znana mama załatwiła mu pracę i na pewno nie ma absolutnie żadnego talentu itd. Gdy jednak powiedział mi ze łzami w oczach, żebym nie zabijała w nim pasji, doszłam do wniosku, że jego zdanie jest tu istotniejsze.

Co jest najważniejsze w relacji z dzieckiem? Wzoruje się pani w tej kwestii na mamie?

Teraz dzieci wychowuje się trochę inaczej niż dawniej. Jednak warto pamiętać, że ten młody organizm to jest delikatna materia, z którą trzeba postępować ostrożnie. Moja mama dużo ze mną rozmawiała i ja także na to stawiam. Sporo pracowała, ale mimo to poświęcała mi wiele uwagi. Często w domu siedziała w dużym pokoju, pisała, a ja się obok bawiłam. Choć ten czas był zarezerwowany na jej obowiązki, to wiedziałam, że jest blisko.

Pani nie mogła tyle czasu poświęcić dziecku?

W moim zawodzie jest to pod wieloma względami trudniejsze. Czasy są też inne, podobnie jest ze specyfiką pracy aktora. Kiedy syn był małym dzieckiem, miałam wyrzuty sumienia, że mnie często nie ma, oboje bardzo za sobą tęskniliśmy. Starałam się więc nie brać udziału w wyjazdowych przedstawieniach, bo to było dla nas za duże obciążenie. Kiedy grałam na miejscu, to po spektaklu wracałam do domu i mogłam się do niego przytulić, czy mu poczytać. Gdy miałam wolne, starałam się być z nim na okrągło, może właśnie dlatego Hubert na szczęście na razie nie robi mi wyrzutów, że poświęcałam mu za mało czasu.

Mama wychowywała panią samotnie. Jak wpłynęło to na pani życie?

Brak męskiego wzorca w domu ma swoje minusy. Ale też plusy, które się z czasem dostrzega. Moja mama była osobą bardzo niezależną i pracowitą. Dobrze sobie radziła, mimo braku silnego ramienia. We mnie także nigdy nie powstało poczucie, że wartość kobiety uzależniona jest od mężczyzny. Kiedy zaczęłam wkraczać w dorosły świat, byłam wręcz zdziwiona, że można tak na to patrzeć.

Z tatą utrzymywała pani kontakt?

Przez krótki czas, potem nastała długa przerwa. Następnie mieliśmy kontakt pod koniec jego życia. Nie była to niestety bliska relacja, zapewniająca oparcie. Mama starała się mi dawać poczucie bezpieczeństwa, ale czasem są takie sytuacje, gdy przydałby się tata - człowiek wyższy i silniejszy, który samą posturą budzi respekt (śmiech).

Jak lubi się pani relaksować?

Uwielbiam czytać książki, oglądać filmy i dobre seriale. Jeżeli mogę, to wyjeżdżam nad polskie morze, które kocham o prawie każdej porze roku. Są też takie rzeczy całkiem niepoważne, sprawiające mi przyjemność, np. gokarty, hulajnogi elektryczne, parki wodne. Gdy byliśmy w Dubaju, odwiedziliśmy Ferrari World - było to fantastyczne przeżycie. To miejsce mnie zafascynowało - chociażby najszybszy rollercoaster na świecie. Czułam się tam wspaniale. Wcześniej tych dziecięcych fascynacji trochę się wstydziłam, ale odkąd mój dziesięcioletni synek powiedział mi, że "uwielbia we mnie tego dzieciaka", doszłam do wniosku, że nie ma czego.

Przyjaźń ma znaczenie?

Jest niezwykle ważna i daje poczucie bezpieczeństwa. Dobrze mieć świadomość, że są ludzie, którzy nas wysłuchają i możemy z nimi absolutnie szczerze rozmawiać. Nie mam jednak zbyt wielu przyjaciół, bo relacja ta opiera się na dużej otwartości, a ja nie potrafiłabym być taka dla dużego grona osób. Sądzę jednak, że wraz z wiekiem w większym stopniu docenia się przyjaźń. Doświadczenie uczy, że czasem bardziej można polegać na niej, niż na miłości.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dominika Ostałowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy