Dorota Gardias dumna z córki
Mała Hania to prawdziwy geniusz. Dziewczynka gra już na kilku instrumentach. Znana mama Dorota Gardias (40 l.) nie może się nachwalić.
Pani córka ma 7 lat. To już duża dziewczynka. Czuje pani, że Hania pomału wyrywa się spod matczynych skrzydeł?
Dorota Gardias: - Nie mam poczucia, że ona mi gdzieś ucieka. Wręcz przeciwnie, jesteśmy ze sobą blisko związane. Może jak córka pójdzie do szkoły, zmieni trochę otoczenie, pojawią się inne zainteresowania, wtedy może się coś zmieni. Na razie nie odpuszczam. Jestem blisko córki i chciałabym, żeby tak zostało jak najdłużej, ale wiem, że nadejdzie czas, kiedy Hania będzie chciała się usamodzielnić. Pojawią się koleżanki i nie będzie chciała spędzać czasu z mamą.
Gra pani na gitarze, śpiewa. Udało się zarazić córkę miłością do muzyki?
- Muzyka towarzyszy nam non stop! Hania posiada niesamowitą wrażliwość muzyczną. W naszym domu jest wiele instrumentów - pianino, trzy gitary, ostatnio kupiłam także małe skrzypce. Hania potrafi przekazać takie emocje, jak smutek czy radość za pomocą melodii i dźwięków. Sposób, w jaki to robi, nie jest przypadkowy. Widzę, że ma talent. Ona to po prostu czuje, a takich rzeczy nie da się wyuczyć. Cały czas w domu śpiewamy, jest to dla nas super zabawa. Muzyka ma moc przywoływania w nas bardzo smutnych emocji, ale może także poprawić humor. Zawsze bardzo wierzyłam w tę energię drzemiącą w muzyce.
Jest pani też zawsze blisko z rodzicami, chociaż nie mieszkają blisko. Jakie wzorce rodzinne przekazali pani rodzice? Czego z kolei pani uczy Hanię?
- Wartością, której sama się nauczyłam i teraz przekazuję córce jest to, że trzeba być pracowitym, bo nic samo z nieba nie spada. Żeby osiągnąć zamierzony cel, zawsze trzeba włożyć dużo pracy, zaangażowania, a co za tym idzie, serca. Ciężka praca na każdym poziomie - emocjonalnym i fizycznym - przynosi efekty i pozytywne skutki. Hania dwa lata uczyła się jeździć na rowerze, to było dla niej strasznie trudne. Kilka dni temu, po raz pierwszy, sama pojechała. Cały czas jej tłumaczyłam, że trzeba trenować, by osiągnąć sukces, niektórym zajmuje to jeden dzień, innym tydzień, a jeszcze innym rok. Każdy ma swoje tempo i nie należy się z nikim porównywać. Jeśli chodzi o naukę jazdy na rowerze to odniosłyśmy zwycięstwo. Przy okazji Hania nauczyła się, że nie można się poddawać, należy dążyć do celu małymi kroczkami i być konsekwentnym.
Córka odniosła zwycięstwo. A co pani uważa za swoją wygraną?
- Zawsze miałam problem z wyrażaniem swoich opinii. Na studiach rzadko zabierałam głos, byłam zamknięta w sobie. Potem przyszedł taki moment, że powoli zaczęłam się otwierać. Nie było to łatwe. Może się to wydać dziwne, bo jestem odbierana jako osoba, która jest pewna siebie i na każde pytanie znajdzie odpowiedź. Natomiast wcale tak nie jest, nawet teraz. Kiedyś było mi naprawdę ciężko się przełamać i wychylić. Moja mama zawsze mi mówiła, żeby stać w drugim szeregu, powtarzała: "Pokorne cielę dwie matki ssie". Trochę źle to interpretowałam. Pokora jest w życiu bardzo ważna, ale trzeba też mieć własne zdanie, potrafić je wypowiedzieć i przede wszystkim potrafić je uzasadnić, mieć dobre argumenty. Jeśli już zabieramy głos, to należy podeprzeć go tym, w co się wierzy i co ma sens. To był mój sukces, taka płaszczyzna, nad którą musiałam trochę w swoim życiu popracować.
Cały wywiad z Dorotą Gardias w tygodniku "Życie na gorąco"
Rozm. Barbara Skrodzka