Dorota Naruszewicz nie widziała matki od tygodni! Została w domu opieki
Aktorka "Klanu" Dorota Naruszewicz (49 l.) bardzo przeżywa, że nie może spotkać się ze swoją mamą. Jakiś czas temu starsza pani trafiła do domu opieki przez pogarszającą się chorobę Alzheimera. Teraz istnieje obawa, że po długim czasie rozłąki nie pozna nawet własnej córki.
Dzień, w którym u mamy Doroty Naruszewicz zdiagnozowano chorobę Alzheimera, aktorka nazywa najgorszym w życiu.
"To był 16 września 2017 roku. Poczułam się, jakbym dostała obuchem w głowę" - wspomina.
Nie miała pojęcia, bo i skąd, jak powinno się zajmować osobą, którą dotknęła ta straszna choroba.
"Nic nie wiedziałam, a lekarz poza receptą nie dał mi nic..." - żaliła się.
76-letnia pani Bożena mieszka dziś w jednym z podwarszawskich ośrodków dla seniorów. Niestety, od początku marca córka ani razu nie mogła się z nią spotkać.
"Z powodu pandemii ośrodek został zamknięty dla odwiedzających. To bardzo trudne dla mnie, bo jeździłam tam regularnie" - mówi Dorota Naruszewicz.
Pani Bożena tuż po diagnozie, nie chciała nawet słyszeć o przeprowadzce.
"Próbowałam zabrać ją do siebie, ale to się nie udało. Pogubiła się zupełnie w nie swoim domu" - opowiada aktorka.
Czytaj więcej na kolejnej stronie...
Dopiero gdy na początku ubiegłego roku Naruszewicz musiała z mężem i córkami polecieć do teściów do USA, jej mama zgodziła się... wybrać do sanatorium.
"Oczywiście natychmiast po powrocie do Polski sprowadziłam ją do domu, ale okazało się, że choroba przyśpieszyła i potrzebna jest bardziej intensywna opieka i rehabilitacja" - mówi zmartwiona córka.
Aktorka dostała akurat propozycję zagrania dużej roli w serialu "Korona królów". Mąż Tomasz Żórawski (50 l.) przekonał ją, by nie odrzucała szansy powrotu do pracy, na którą czekała, odkąd w 2012 roku zrezygnowała z roli Beaty w "Klanie".
Jednak znalezienie kogoś, kto mógłby zajmować się mamą w czasie, gdy ona była na planie, okazało się niemożliwe. Jedynym wyjściem było umieszczenie pani Bożeny w ośrodku specjalizującym się w opiece nad osobami dotkniętymi chorobą Alzheimera.
"Miałam szczęście, że znalazłam miejsce w cudownym domu blisko Warszawy" - wyznała tuż po tym, jak w połowie czerwca zeszłego roku zawiozła mamę do ośrodka.
Wyrzuty sumienia nie dawały aktorce spokoju. Codziennie jeździła do mamy.
"Minęło dobre pół roku, nim zaakceptowałam i dopuściłam do siebie myśl, że tak już będzie i że nie zrobiłam niczego złego" - mówi.
Obecnie jest pewna, że jej mama ma wszystko, czego potrzebuje.
"Jest zaopiekowana, rehabilitowana i dobrze się tam czuje" - powiedziała niedawno.
Aktorka i jej córki Nina (17 l.) i Nelly (14 l.) nie mogą się już doczekać pierwszego po pandemii spotkania z babcią.
"Nie izoluję dziewczyn od rzeczywistości. Opowiadam im zawsze, co u babci. Jeżdżą do niej, gdy tylko mogą" - mówi aktorka.
Sen z powiek spędza jej jednak świadomość, że gdy wreszcie będzie mogła odwiedzić mamę, ta może po prostu jej nie poznać.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: