Reklama
Reklama

Dorota Segda i Robert Kozyra: Co zabiło ich miłość?

Mimo uczucia, które ich połączyło, nie dane im było iść razem przez życie. Co sprawiło, że artystka i dziennikarz radiowy nie spotkali się przed ołtarzem?

Niemal wszystkie kobiety marzą o szaleńczym uczuciu do końca życia, miłości, dzięki której rozkwitną i poczują się tą jedyną, najważniejszą. Dorota Segda (52) miała to szczęście, że poznała mężczyznę, który dał jej to wszystko. Los nie był dla nich łaskawy. Gdy się rozstali, lekarstwem na złamane serce miał być przystojny dziennikarz radiowy.

Kiedy zadurzyła się w Stanisławie Radwanie, starszym od niej o 27 lat krakowskim reżyserze teatralnym, była... młodą mężatką. Ta sytuacja dla niej samej, dopiero co przyrzekającej miłość i wierność małżeńską, stała się kompletnym zaskoczeniem.

Reklama

Uzmysłowiła jej, że popełniła niewybaczalny błąd. Próba oparcia się nowemu uczuciu okazała się ponad jej siły. Czuła, że nie nie da rady tego zrobić, choć powinna, bo Stanisław miał żonę, aktorkę Starego Teatru Maję Zając oraz dwóch adoptowanych synów.

Dla Doroty, wychowanej w poszanowaniu tradycyjnych wartości i religijnych priorytetów, był to nie lada problem. Aktorka nie chciała rozbijać rodziny, ale nie potrafiła przeciwstawić się miłości, mimo iż czuła, że to uczucie będzie spisane na zagładę.

Przez siedem lat żyli w zawieszeniu - razem, a jednak osobno.

- Nie mogliśmy być ze sobą. Zdarzały się przypadkowe spotkania, ale to nie był związek. Dużo nas to kosztowało bólu i cierpliwości. Ja nawet próbowałam sobie ułożyć życie z kimś innym - wyznała kiedyś gwiazda.

Tym kimś był dziennikarz radiowy Robert Kozyra (49). Wówczas, w 1994 r., tuż przed objęciem stanowiska dyrektora dużej rozgłośni radiowej, pracował w Poznaniu. Ale kiedy tylko mógł, przyjeżdżał do Krakowa, by spotkać się z ukochaną.

Początkowo wydawało się, że miłość na odległość, przeplatana sporadycznymi spotkaniami, im służy, ale wkrótce okazało się, że aktorka nie tego oczekuje. Kilka miesięcy później ich związek przeszedł do historii. Rywalką Doroty były zawodowe obowiązki, którym bez reszty poświęcał się jej partner. Koledzy z rozgłośni mówili, że pracował niemal bez przerwy.

- Zamontował odbiornik radiowy nawet w łazience, żeby słuchać porannej audycji podczas kąpieli - mówili jego współpracownicy.

Czy to nadmiar obowiązków Kozyry zabił ich miłość? Tego już się nie dowiemy, bo żadne z nich nie chce wracać do czasu, gdy byli razem.

Jedno jest pewne - aktorka ponownie zeszła się ze Stanisławem, którego poślubiła w 2001 r. Robert też próbował ułożyć sobie życie. Nie miał jednak tak dużo szczęścia jak Dorota. Choć bardzo się starał, jego związki kończyły się równie szybko, jak się zaczynały.

***

Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy