Reklama
Reklama

Dorota Segda poświęciła wszystko dla tej miłości!

Dorota Segda (49 l.) nie przypuszczała, że tak szybko i bez pamięci zakocha się w Stanisławie Radwanie (76 l.). Jednak stało się, a ich związek był dla konserwatywnego krakowskiego światka show-biznesu dużym skandalem.

Grała wiele ról. 

Była alkoholiczką, panienką lekkich obyczajów, księżniczką, wariatką, świętą. 

Nazywano ją Madonną Jeruzalem i polską seksbombą. 

Ma skomplikowany charakter: subtelna, a zarazem twarda. 

Czasem rozkojarzona, częściej skupiona i zorganizowana. 

Typowa, nieco konserwatywna krakowianka i... nowoczesna kobieta, odważnie walcząca z konwenansami. 

Ona sama o sobie mówi, że ma na sumieniu siedem grzechów głównych: jest zazdrosna, rozrzutna, mieszczańska, łamie przykazania, pije i bałagani.

Reklama



Czytaj dalej na następnej stronie

W jej rodzinie nie było tradycji aktorskich. 

Jest wnuczką Władysława Segdy, sławnego przed wojną szermierza, dwukrotnego medalisty olimpijskiego. 

Jako oficer Wojska Polskiego walczył w Anglii, a po wojnie nie mógł wrócić do kraju. 

Nigdy go nie poznała. 

Mama wykładała na Uniwersytecie, tata był muzealnikiem. 

- Rodzice nauczyli mnie szacunku dla drugiego człowieka, bez względu na jego pochodzenie, pozycję społeczną czy zawartość portfela - mówi aktorka. 

- Z natury jestem dość czupurna i niezależna. Sprzeczałam się z rodzicami, często buntowałam. Czasem wydaje mi się, że tak naprawdę pokochałam ich dopiero wtedy, gdy stałam się już dorosła i zrozumiałam, kim jestem i czego chcę od życia - twierdzi.

A od dziecka marzyła, żeby być aktorką. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Występowała w szkolnych akademiach, brała udział w konkursach recytatorskich. 

Miała sześć lat, kiedy ubiegała się o rolę Nel w filmie w "Pustyni i w Puszczy". 

Zaangażowano jednak Monikę Roscę. 

Niepowodzenie nie wpłynęło na plany życiowe Doroty. 

Do krakowskiej Szkoły Teatralnej dostała się bez trudu. 

Na pierwszym roku u Jana Peszka zagrała... dziecko siedzące na nocniku. 

Do dziś koledzy i pedagodzy pękają ze śmiechu na to wspomnienie. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Na trzecim roku grała Sonię w "Zbrodni i karze" w reżyserii Andrzeja Wajdy. 

Z tym przedstawieniem teatr wyjechał do Izralea. 

Niedługo potem Stanisław Radwan zaangażował ją do Starego Teatru. 

Czy już wtedy mogła przypuszczać, że ich losy życiowe się splotą? 

- Przez lata nie było mowy o uczuciu. Z szacunku nie wymawiałam głośno jego imienia. W głowie miałam wtedy tylko jedną myśl: pracuj, pokaż, ile jesteś warta - wspomina.



Czytaj dalej na następnej stronie

Zagrała wiele ról w Starym Teatrze. 

Dostawała najważniejsze aktorskie nagrody, pracowała z Jarockim, Kutzem, Grzegorzewskim, Zanussim, Jandą. 

W historii teatru zapisała się rolami: Albertynki w "Operetce" w reżyserii Bradeckiego, Panny Młodej w "Weselu", Salomei w "Śnie Srebrnym Salomei" Wajdy oraz Małgorzaty w "Fauście" Jarockiego. 

Jednym z jej najważniejszych filmów jest "Faustyna" Jerzego Łukaszewicza. 

- Do dzisiaj pokazywany jest w telewizji, a siostra Faustyna dla widzów ma moją twarz. To naprawdę niezwykłe wyróżnienie - mówi. 

Szersza publiczność pamięta ją m.in. z seriali: "Na dobre i na złe", "Barwy szczęścia", "Klub samotnych serc", "Usta, usta". 

Obecnie oglądamy ją w "Dziewczynach ze Lwowa". 



Czytaj dalej na następnej stronie

Segda jest też cenionym profesorem w krakowskiej PWST. 

Ale zanim osiągnęła to wszystko, była po prostu kochliwą nastolatką. 

Gdy przejrzała swój pamiętnik z tamtych lat, zarumieniła się ze wstydu. 

Na każdej stronie opisywała swoje uczucia do chłopca. 

I na każdej stronie kto inny był obiektem jej zauroczenia. 

- Wszystkie te miłości były niewinne. Prawdopodobnie byłam najstarszą dziewicą w Polsce - żartuje aktorka. 

Pierwszym poważnym uczuciem było to do starszego o 10 lat aktora Jana Korwina Kochanowskiego. 

Poznali się w Starym Teatrze, wzięli ślub.

Szybko jednak okazało się,że wspólne życie nie było im pisane. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Niedługo po ślubie Dorota wraz z innymi aktorami Starego Teatru pojechała do Japonii z przedstawieniem "Hamlet". 

- Trzeciego dnia pobytu obchodziliśmy koniec dyrektorowania Stanisława Radwana - wspomina. - Wtedy się w nim zakochałam. Czułam, że spotkałam miłość swojego życia i że jeśli natychmiast nie przerwę tamtego związku, to się uduszę. 

Żeby być razem, pokonali wiele przeszkód, które wydawały się nie do pokonania. 

Ich związek był dla konserwatywnego Krakowa wielkim skandalem. 



Czytaj dalej na następnej stronie

Młodziutka aktorka i charyzmatyczny artysta, starszy od niej o 27 lat... 

W dodatku żonaty, i to zaktorką Starego Teatru, Mają Zając, z którą miał dwoje dzieci. 

- To nie mogło się podobać. Nie mogliśmy być razem. Dużo nas to kosztowało bólu i cierpliwości. Walczyłam, jak tylko umiałam, i pewnie to go zmobilizowało, żeby też o nasz związek powalczyć - wspomina aktorka. 

- W moim życiu najważniejsza jest miłość. A miłość jest głosem, za którym trzeba pójść. Wygraliśmy tylko dlatego, że posłuchaliśmy go, i uznaliśmy, że jest on najważniejszy - dodaje.

Zamieszkali razem. 

Stanisław wziął rozwód i w 2001 roku ożenił się z Dorotą.



Czytaj dalej na następnej stronie

Są związkiem dwóch silnych osobowości. 

- Mój mąż to człowiek niedzisiejszy pod każdym względem. Jest piekielnie mądry, inteligentny, wykształcony, mówi wszystkimi językami świata. Dla takiej kobiety jak ja, nie ma lepszego afrodyzjaku niż mózg mężczyzny - wyznaje aktorka. 

A w kwestiach praktycznych? 

Mąż w sprawach domowych jest bezradny. 

To ona pilnuje, by rachunki były płacone w terminie, wlewa do baku benzynę, zajmuje się remontami. 

- Moja przyjaciółka określa nasz związek w ten sposób: ja całe życie staram się Staszka przydeptać pantoflem, a on natychmiast robi sobie podkop. Gdybym jednak spotkała mężczyznę, który by mi się podporządkował, to już następnego dnia nie byłby moim partnerem.



Czytaj dalej na następnej stronie

Państwo Radwanowie mieszkają w krakowskiej kamienicy. 

Z okien widzą Błonia, kościół Mariacki, Wawel. 

Mieszkanie jest jasne, przytulne, pełne książek i rodzinnych pamiątek. 

- Lubię wierzyć, że los mi sprzyja. Oczywiście, moje życie nie jest samym pasmem sukcesów, niemniej zdarzyło się w nim wiele dobrego. Wierzę w przeznaczenie: jeśli los coś ofiaruje, to dobrze. Jeśli nie, też dobrze. Widocznie tak musi być - mówi.  

 

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Segda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy