Dorota Wellman już tego nie ukrywa. Rodzinna tajemnica wyszła na jaw! Mało kto wiedział...
Dorota Wellman (61 l.) to jedna z najbardziej znanych dziennikarek w Polsce. 61-latka od lat obecna jest również w show-biznesie, jednak bardzo rzadko opowiada o swojej rodzinie. Niedawno w podcaście Basi Stareckiej zrobiła wyjątek i zdradziła, jak wyglądało jej dzieciństwo. Okazuje się, że kolorowo nie było.
Dorota Wellman wraz z Marcinem Prokopem tworzy zabawny duet prowadzących w "Dzień Dobry TVN". Niezmiennie od lat budzi Polaków i stara się swoim humorem wprawiać ich w dobry nastrój z rana. 61-latka jest zawsze uśmiechnięta i mogłoby się wydawać, że do życia podchodzi z przymrużeniem oka. W niedawno udzielonym wywiadzie przyznała jednak, że jej dzieciństwo nie zawsze było kolorowe.
Dorota Wellman była gościnią podcastu "Z pełnymi ustami" Basi Stareckiej. Podczas rozmowy kobiety poruszyły ważny temat jedzenia, a także przyjrzały się dokładniej dzieciństwu Wellman. Dziennikarka przyznała, że jej warunki mieszkaniowe nie należały do najlepszych.
"W moim rodzinnym domu stół był niezwykle istotny. Mieszkaliśmy wszyscy w jednym pokoju, więc mogą Państwo wiedzieć, jakie to były warunki. A życie towarzyskie to było takie, że przez nasz dom przewalali się ludzie o rana do wieczora" - przyznała Dorota
W dalszej części rozmowy 61-latka wyznała, iż w jej domu zawsze musiała być zupa. Jej mama i babcia wyznawały zasadę, że takim posiłkiem łatwiej się podzielić. Dorota została wychowana w bardzo trudnych warunkach, jednak to nauczyło ją czerpać radość z małych rzeczy.
"Moja mama zawsze mówiła i moja babcia to powtarzała, że w domu musi być zupa, bo zupę łatwiej podzielić. Więc zawsze była zupa i wszystko było bardzo cenne, bo było tego mało. To dlatego umiem docenić różne rzeczy, w moim rodzinnym domu wszystko się szanowało, a talerz zupy był dla każdego" - powiedziała w podcaście Wellman.
Gwiazda w jednym z wywiadów wyjawiła, że w młodości brała udział w nielegalnych zgromadzenia i tym samym wiele ryzykowała. Jako nastolatka uczestniczyła w starciach z policją na warszawskim Barbakanie.
"To był czas, kiedy na demonstracjach pokazywało się bardzo wyraźnie postawy polityczne, mogło się to dla nas źle skończyć, mogliśmy trafić do więzienia. Myślę, że ta natura nigdy we mnie nie umrze" - wyznała Wellman w rozmowie z Super Expressem.
Prezenterka "Dzień Dobry TVN" przyznała też, że odwagę wyniosła z rodzinnego domu. Jako nastolatka mogła się buntować i wyrażać własne zdanie. Jej rodzice mieli jednak pewną obawę o córkę, która nie lubiła chadzać utartymi ścieżkami. Matka oraz ojciec Doroty potępiali władzę komunistyczną i to właśnie w głównej mierze ukształtowało jej poglądy.
"W moim domu pozwalano mi się buntować. Moi rodzice też nie byli rodzicami standardowymi, którzy się wszystkiego bali. Mieli bardzo wyraźne poglądy, zdecydowanie potępiali władzę komunistyczną. W takiej atmosferze byłam wychowana. Nieraz dostałam pałką po plecach i musiałam ukrywać przed mamą, że mam siniaki, bo wiedziałam, że będzie się o mnie bała", wyznała dziennikarka w rozmowie z Super Expressem.
Dorota jednak zapłaciła wysoką cenę za przeciwstawianie się władzy. Podczas jednej z demonstracji była bita pałką. Po innej została jej "pamiątka" w postaci blizny na nodze. Znamię powstało wskutek wybuchu petardy milicyjnej rzuconej w tłum.
Zobacz też:
Marcin Prokop nie mógł już dłużej milczeć ws. Wellman. Pilnie strzeżona tajemnica TVN wyszła na jaw!
Dorota Wellman pokajała się przed widzami: "To się już więcej nie powtórzy"
Dorota Wellman jest zniesmaczona ludźmi na polskich plażach. Zamiast nich poleca Grecję