Reklama
Reklama

Dowbor odpiera zarzuty Ireny Dziedzic

Katarzyna Dowbor nie zgadza się z zarzutami Ireny Dziedzic, jakoby pracę w Telewizji Polskiej zawdzięczała znajomościom.

85-letnia legenda szklanego ekranu w książce "Teraz ja. 99 pytań do mistrzyni telewizyjnego wywiadu" stwierdziła, że prezenterka "znalazła się w telewizji dzięki zabiegom byłego męża, Janusza Atlasa, u płk. Wojciechowskiego".

"Czegóż mogłam nauczyć tak ustosunkowaną osobę? Jakich technik używać wobec kogoś, kto najwidoczniej całą nadzieję pokłada w urodzie?" - zastanawiała się.

Katarzyna Dowbor nie rozumie, "dlaczego pani Dziedzic wypisuje o niej takie rzeczy". Na łamach tygodnika "Na żywo" wyjaśnia:

"Dostałam się do telewizji bez niczyjej protekcji. A o tym, że trafiłam na wizję, zdecydowała Edyta Wojtczak" - podkreśla.

Reklama

"To ona przez dwa lata przygotowywała mnie do pracy spikerki. Wiem od niej, że gdy już sporo umiałam, pani Dziedzic chciała mnie przejąć, jako uczennicę. Edyta się nie zgodziła...".

Sama Dziedzic nie ma obecnie najlepszej opinii. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga przyznał rację IPN i orzekł, że dziennikarka jest "kłamcą lustracyjnym" i od czerwca 1958 r. do kwietnia 1966 r. świadomie i tajnie współpracowała z kontrwywiadem MSW jako TW "Marlena".

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Dowbor | Irena Dziedzic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy