Dowbor w ostrych słowach skomentowała emerytury artystów. "To nie jest prezent" [POMPONIK EXCLUSIVE]
Katarzyna Dowbor w najnowszej rozmowie z Pomponikiem wyjawiła, że nie rozumie gwiazd, które skarżą się na wysokość emerytury. Prezenterka "Pytania na śniadania" ma swoje zasady, których się trzyma i dzięki temu nie ma podobnych kłopotów. Oto szczegóły.
Katarzyna Dowbor zabrała głos ws. niskich emerytur. Jak podkreśliła, nie podoba jej się to, że celebryci, którzy przez tyle lat mieli możliwość odkładać część zarobków, zrezygnowali z tej opcji, by teraz narzekać na swoją sytuację.
"Ja nie narzekam na swoją emeryturę. Myślę, że inni też nie powinni narzekać. Każdy jest kowalem własnego losu i każdy na emeryturę zapracowuje. Jeżeli nie wpłacaliśmy składek, to nie czekajmy na wysoką emeryturę. Ja płaciłam składki przez 35 lat... i nie narzekam. (...) Emerytura to nie jest prezent. To jest coś, co my sami przez 30 lat odkładaliśmy "na starość", dojrzały czas. Jeśli tego nie odłożyliśmy, nie miejmy do nikogo pretensji" - wyjaśniła nam Dowbor.
Kasia Dowbor podkreśliła, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, jednak artyści z pewnością mieli szansę, by zadbać o swoją przyszłość.
"Jeśli sobie odłożyliśmy, to mamy. Są zawody, w których były najniższe pensje, firmy, które oszczędzały na biednych pracownikach... Nie wsadzajmy wszystkich do jednego worka, ale artyści mieli szansę. Zarabiali bardzo dobrze, mogli odkładać, jeśli nie pracowali na etacie" - podsumowała prezenterka.
Katarzyna Dowbor, dziś gwiazda "Pytania na śniadanie", w czasie rozmowy z nami nie ukrywała także, że dobrze odnajduje się w nowej pracy. Wyjaśniła, że z partnerującym jej Filipem Antonowiczem tworzy udany duet i dzięki temu może spełniać oczekiwania widowni. Kasia wyjaśniła również, czemu odmawia prasie komentarzy w sprawie jej syna, Macieja Dowbora.
"On jest osobnym bytem. On ma swoją pracę, swoje pomysły na to, jak chce opowiadać o sobie i swoich sprawach. Uważam, że nie powinnam się wtrącać w jego sprawy zawodowe. Zapracował sobie na pozycje, którą ma. To nie jest tak, że mu trzeba pomóc się wspiąć po tych szczeblach. On już to zrobił. Ja mu będę tylko przeszkadzać. Ja chcę jak najlepiej dla mojego dziecka" - wyjaśniła Katarzyna Dowbor, podkreślając, że jest to "umowa" działająca w dwie strony.
Kasia jest pewna, że Maciej sam zapracował na swój sukces. Aby ludzie o tym pamiętali, przypomniała pewną ciekawą historię:
"On sam to wszystko zrobił. Nawet jak zdał na dziennikarstwo, to chodził na kurs przygotowawczy i się przedstawiał "Jan Kowalski", by nikt nie skojarzył go ze mną" - wspomniała sytuację z udziałem dorastającego wtedy syna.
Czytaj też:
Katarzyna Dowbor o wszystkim wiedziała. Syn się wygadał
Niewesoło w domu Dowbor. Wszystko przez nową pracę syna
W "Pytaniu na śniadanie" nerwowa atmosfera. Nadchodzą kolejne zmiany. "To nieuchronne"