Dramat Danuty Stenki
Czy zdoła ocalić to, co przywołuje jej najpiękniejsze wspomnienia?
Stara kaszubska legenda głosi, że kiedy Bóg urządzał świat, o Kaszubach zupełnie zapomniał. A kiedy już sobie o nich przypomniał, wysypał tam wszystko, co mu pozostało. Stąd są tu rzeki i rzeczki, jeziora, morze, piaszczyste plaże, wielkie głazy o ciekawych ludzkich kształtach i przepiękne lasy.
- Miałam szczęście, że spędziłam dzieciństwo w tak urokliwym miejscu. Nie zamieniłabym go na żadne inne - mówi Danuta Stenka (49 l.).
Ale życie przygotowało dla pani Danuty inny scenariusz. Zdobyty ciężką pracą dyplom Studium Aktorskiego przy Teatrze Wybrzeże w Gdańsku pozwolił nieśmiałej dziewczynie z Gowidlina spełnić dziecięce marzenie o aktorstwie. A po kilku latach zdobyć sławę jednej z największych polskich gwiazd.
Ale sukces ma też cienie. Musiała żyć z dala od rodzinnych stron. Do Gowidlina wraca jednak przynajmniej raz w roku. Z mężem Januszem Grzelakiem, córkami Pauliną (17 l.) i Wiktorią (11 l.) spędzają tu część wakacji.
W wybudowanym w latach 60. domu wciąż czeka na nich seniorka rodu, Agata Stenka (emerytowana nauczycielka języka rosyjskiego), która nadaje temu miejscu niepowtarzalny klimat. Dlatego aktorka, nigdzie nie czuje się tak bezpiecznie jak w rodzinnej wsi. Wraca wtedy najdroższe sercu wspomnienie - jak biegnie przez pola do pszczół. Szczęśliwa, beztroska, uśmiechnięta.
Pani Danucie łamie się głos, gdy opowiada o tamtych czasach. Miód z pasieki Stenków chyba nie miał sobie równych w okolicy. O jego magicznej mocy przekonali się zresztą także właściciele pasieki. Mama gwiazdy jest pewna, że po ciężkiej chorobie, która w 1984 roku zmusiła ją do przejścia na emeryturę, to właśnie pszczoły ją uzdrowiły.
- Jak mąż mnie po szpitalu pierwszy raz przyprowadził do pasieki, nie mogłam stać o własnych siłach. A potem z dnia na dzień czułam, że dochodzę do sił. Podobnie było po śmierci męża. Od zmysłów odchodziłam... Uratowała mnie praca przy ulach - wspomina mama gwiazdy.
Latami pasieką zajmowała się mama aktorki. Ale z upływem lat ma coraz mniej sił, a to ciężka praca. Nadchodzi czas trudnych decyzji. Pani Danuta stanęła więc przed wyborem: co dalej robić z pasieką? Nie chce jej stracić, bo lata pracy, bo wspomnienia...
- Serce Dance pęka, gdy mówi się o sprzedaniu ojcowizny. Na razie część pasieki przejął znajomy rodziny, pan Ludwik. Ale co dalej? Ona chciałaby to ocalić. Pasieka jest dla niej symbolem najpiękniejszych lat - mówi z troską znajoma aktorki.
IW