Dramat Huberta Urbańskiego. "Jest spalony"
Hubert Urbański (47 l.) swoim ostatnim wywiadem spalił wszystkie mosty. Prezenter nie ma szans na pracę ani w telewizji, ani w radiu.
Przypomnijmy: na łamach "Newsweeka" 47-latek oskarżył swoją byłą żonę Julię Chmielnik o rozpad ich małżeństwa, nazywając ją Hannibalem Lecterem. Stacje telewizyjne z kolei o to, iż proponują widzom mdłą rozrywkę.
"Nie robią niczego nowego i spektakularnego" - stwierdził, dodając, że na dzień dzisiejszy nie widzi tam dla siebie miejsca.
"Nie wypracowałem sobie mocnej pozycji w zawodzie. Powinienem mieć większą kontrolę nad tym, co się dzieje w moim życiu zawodowym. Ludzie, którzy pracują tak jak ja, są po prostu bateriami do kolejnych programów" - mówił.
Wywiad odbił się szerokim echem w mediach. Oburzenia nie kryli internauci, ale również matka Julii, podkreślając, że porównanie kogokolwiek, a w szczególności matki wspólnych dzieci do fikcyjnej postaci mordercy i zwyrodnialca, stawia samego twórcę owego porównania w jak najgorszym świetle.
Magazyn "Party" postanowił sprawdzić, czy 47-latek ma dziś jakiekolwiek szanse na pracę w mediach. Okazuje się, że nie jest nim zainteresowana żadna stacja telewizyjna!
"Urbański jest na razie spalony. Nikt nie zatrudni gwiazdy, która wyciąga publicznie tak intymne rzeczy" - mówią informatorzy pisma.
Ani TVN, ani TVP nie planują programów z udziałem prezentera. Podobnie stacje radiowe, co potwierdza sam zainteresowany: "Na razie nie ma się czym chwalić" - tłumaczy.