Reklama
Reklama

Dramat Kasi z "Kogla-Mogla" trwa!

W życiu Grażyny Błęckiej-Kolskiej (51 l.) zaszły rewolucyjne zmiany. Aktorka musi budować swój świat na nowo.

Dwadzieścia pięć lat temu jej nazwisko było jednym z najbardziej gorących w polskim show-biznesie. Grażyna Błęcka-Kolska zapowiadała się na gwiazdę kina. Nieśmiała blondynka o delikatnej urodzie Kasię Solską w filmie "Kogel-Mogel" zagrała tak zachwycająco, że zdobyła sympatię milionów widzów.

Film w reżyserii Romana Załuskiego (76) do dziś jest jedną z częściej powtarzanych i najchętniej oglądanych komedii z czasów PRL. Wciąż gromadzi kilkumilionową widownię. Pojawiły się nawet głosy, że telewizja chce nakręcić film o dalszych perypetiach Kasi i jej otoczenia.

Reklama

Ona sama z przyjemnością wystąpiłaby w nowej komedii, niekoniecznie zresztą romantycznej. Niedawno zagrała w filmie krótkometrażowym i w nowym odcinku "Ojca Mateusza".

Po osobistych wydarzeniach z ostatnich miesięcy kariera zeszła jednak na dalszy plan. Po 25 latach rozpadło się jej małżeństwo ze znanym reżyserem Janem Jakubem Kolskim (57), który związał się z młodziutką Aleksandrą Fiedeń i został ojcem.

Koniec jej związku, który przez wiele lat uchodził w środowisku za udany, był dla aktorki wielkim ciosem. Jak sama przyznała, przez wiele lat była w stanie tolerować słabości męża.

Wychodząc za Jana jeszcze w czasie studiów w łódzkiej szkole filmowej, dobrze wiedziała, że życie z artystą nie będzie proste. Że może będzie musiała znieść i tolerować więcej, niż powinna. Ale czuła, że mąż jest tego wart. Wiedziała, że ma przy sobie niezwykle uzdolnionego twórcę. Nie miała mu za złe, że ich życie toczyło się wokół jego talentu i wizji. Kochała go tak bardzo, że zdecydowała się to zaakceptować.

"W zasadzie... nie stawiałam mężowi żadnych wymagań. Chciałam, żeby za wszelką cenę było dobrze" - opowiadała w jednym z ostatnich wywiadów.

"Uważam się za twardą zawodniczkę, bo znosiłam to, że mój mąż notorycznie się zakochiwał. (...) Kiedy po raz kolejny powiedział mi, że się zakochał, wstałam i upadłam, znów wstałam i znów się przewróciłam. Mój organizm nie wytrzymał". Wtedy stanowczo powiedziała: dosyć!

Rozwód i nowe życie w pojedynkę okazało się jednak dla niej bardzo bolesnym doświadczeniem. I trudnym wyzwaniem. Musiała szybko podjąć decyzję - jak dalej żyć, jakie ustalić priorytety? Widziała tylko, że chce spalić wszystkie mosty i zacząć życie od nowa. Najlepiej w zupełnie nowym miejscu. Wystawiła więc na sprzedaż ich dom niedaleko Wrocławia. Był duży, czuła w nim jeszcze mocniej pustkę i samotność.

"Próbowała dom wynająć, potem go sprzedać. I ciągle czeka. Nie jest łatwo, tym bardziej że ona nie ma głowy do interesów. W końcu piękne meble z tego domu sprzedała w większości za grosze" - opowiada jej znajoma.

Wielkim szczęściem pani Grażyny jest jej jedyna córka Zuzanna. Dziś już dorosła, ma swoje życie. Studiuje na Uniwersytecie Westminster w Londynie, jednej z najlepszych uczelni w Wielkiej Brytanii. Jej pasją jest fotografia i być może z nią zwiąże swą przyszłość.

"Grażyna jednak bardzo za nią tęskni. Choć jest szczęśliwa, że córka wyrosła na silną osobę, która nie boi się wyzwań. Że jest zaradna i przebojowa. Bo Grażynka pozostała taka delikatna, nie potrafi walczyć i gubi się we współczesnym świecie" - mówi nam zaprzyjaźniona z nią aktorka.

Dla Błęckiej-Kolskiej pomocą w trudnych chwilach są jej pasje: ćwiczenia relaksacyjne, joga i medytacja. I spotkania z przyjaciółmi. "Jak człowiek jest uczciwy, pracowity, dobry, to musi coś dobrego do niego przyjść!" - powiedziała kiedyś w wywiadzie.

Mimo ostatnich trudnych wydarzeń, ona wciąż w to bardzo mocno wierzy. I czeka.

BC

16/2015

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Błęcka-Kolska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy