Reklama
Reklama

Druga rocznica śmierci Agnieszki Kotulanki. Przyjaciel ze szkoły niespodziewanie przerwał milczenie!

Agnieszka Kotulanka (†61 l.) odeszła niespodziewanie i za szybko. Jej bliscy i przyjaciele wciąż nie mogą się z tym pogodzić...

Agnieszka Kotulanka zmarła 20 lutego 2018 roku. Gwiazda "Klanu" zmagała się od lat z chorobą alkoholową.

O jej walce z nałogiem media pisały często i obficie. Wstrząsające były także zdjęcia paparazzich z Agnieszką w roli głównej.

Bez wątpienia kibicowała jej cała Polska. Niestety, choroba okazała się silniejsza. 

Z okazji drugiej rocznicy jej śmierci na łamach "Faktu" wspomina ją kolega z "Klanu". 

"Historia Agnieszki jest bardzo smutna. Mogłaby jeszcze długo żyć. Brakuje jej. (...) Niestety na to, co się stało z Agnieszką, nikt nie miał wpływu. Był to jej świadomy wybór. Ona żyła jak chciała. By komuś pomóc, to ta osoba najpierw musi tego chcieć" - wyznaje "Faktowi" Jacek Borkowski. 

Reklama

Okazuje się, że z aktorem  Kotulanka znała się już wcześniej. O tym wiedziało chyba niewielu...

"Znaliśmy się od pierwszych dni w szkole teatralnej, czyli od 1976 roku. Zawsze mi się z nią dobrze pracowało. Była bardzo rzetelna, profesjonalna. Ładnie śpiewała. Była atrakcyjną kobietą i sympatyczną koleżanką. Taką ją zapamiętam" - dodaje Borkowski.  

Tabloid przypomina też wstrząsające słowa księdza, które padły z jego ust podczas pogrzebu Agnieszki. Trudno się nie zgodzić, że dają nam wszystkim do myślenia. 

"Tyle miała planów, tyle wizji na przyszłość... Depresja zżerała ją i w końcu wzięła nad nią górę. (...) Zmagałaś się z tak trudną depresją, że odbyłaś już na ziemi życiowy czyściec. A twoja śmierć zaskoczyła nas jak złodziej w nocy" - mówił wówczas ksiądz. 

Wszystkim fanom "Klanu" do dziś trudno pogodzić się z jej nagłym odejściem. 

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy