Dzięki roli w "Czterech pancernych..." na zawsze odmienił swój los. Nie chodziło tylko o kultową rolę
Gdyby w styczniu 1965 roku dyrektor stołecznego Teatru Ludowego nie pozwolił Włodzimierzowi Pressowi – stojącemu wtedy dopiero u progu kariery absolwentowi warszawskiej szkoły teatralnej – na przyjęcie roli w serialu „Czterej pancerni i pies”, aktor straciłby szansę nie tylko na odniesienie oszałamiającego sukcesu, ale też na poznanie kobiety, u boku której do dziś idzie przez życie.
Niewiele osób wie, że Włodzimierz Press był głównym kandydatem do zagrania Ramzesa XIII w "Faraonie". W ostatniej chwili angaż do filmu Jerzego Kawalerowicza sprzątnął mu sprzed nosa jego kolega z podwórka, Jerzy Zelnik. 25-letni aktor nie czekał jednak zbyt długo na kolejną propozycję - zaoferowano mu rolę Grigorija w "Czterech pancernych i psie".
Włodzimierz Press uprosił dyrektora teatru, w którym był na etacie, o pozwolenie na udział w serialu...
"I tak rozpoczęła się moja przygoda z "Pancernymi", którym zawdzięczam popularność i żonę" - opowiadał w rozmowie z "Angorą".
Renata - przyszła żona Włodzimierza Pressa - była studentką jednej z uczelni plastycznych i dorabiała do stypendium jako współpracownica Barbary Węgorek odpowiadającej na planie drugiej serii "Czterech pancernych i psa" za kostiumy. Do pracy zgłosiła się dopiero w 1966 roku, kiedy o "Pancernych" mówiła już cała Polska, a odtwórcy głównych ról cieszyli się popularnością, o jakiej wcześniej nawet nie śmieli marzyć.
To, że pozna osobiście idoli, w których kochają się jej koleżanki, było dla Renaty wystarczającym powodem, by przyjąć nie najlepiej płatną pracę przy produkcji serialu. Najbardziej oczekiwała na spotkanie ze swym ulubieńcem - Grigirijem Saakaszwili. Grający go Włodzimierz Press - postawny brunet o południowej urodzie - podobał się jej po prostu najbardziej.
Gdy po raz pierwszy spojrzała w jego ciemne, błyszczące oczy, wiedziała już - ten albo żaden. Na szczęście on też od razu poczuł do niej miętę.
"Zakochałem się jak wariat" - wspominał na łamach "Życia na gorąco".
Zanim na planie serialu padł ostatni klaps, Włodek i Renata byli już nie tylko małżeństwem, ale też rodzicami Grzesia, który przyszedł na świat w 1967 roku - wkrótce po ich ślubie.
"Nasz syn to chyba jedyne dziecko pancernych urodzone na planie. Daliśmy mu na imię Grześ, ale nie na cześć kreowanej przeze mnie postaci, tylko ze względu na pamięć mojego ojca Grzegorza, który zginął w Treblince" - opowiadał aktor "Angorze".
Za zarobione dzięki "Pancernym" pieniądze Włodzimierz kupił swoje pierwsze w życiu mieszkanie, w którym jego młoda żona uwiła im pełne ciepła i miłości gniazdko.
Renata Press od początku swego związku z Włodzimierzem wiedziała, że nie jest i długo nie będzie najważniejszą kobietą w jego życiu.
"Najważniejsza zawsze była mama" - cytowało ją "Życie na gorąco".
Kiedy mama aktora, Janina Press - solidaryzując się z tysiącami mieszkańców Polski pochodzenia żydowskiego wypędzonymi z kraju przez PRL-owską władzę - wyjechała do Izraela, Włodzimierzowi świat zawalił się na głowę. Renata doskonale rozumiała rozpacz męża, gdy żegnał się z matką, ale w głębi serca troszkę zazdrościła teściowej. Wydawało się jej, że Włodek nigdy nie pokocha jej tak bardzo, jak kocha mamę...
Przez moment Renata Press niepokoiła się o swoje małżeństwo także z powodu innej kobiety. Włodzimierz od lat przyjaźni się z Ewą Wiśniewską - swoją koleżanką ze szkoły teatralnej (byli na jednym roku), którą wielokrotnie przeznaczenie postawiło u jego boku na scenie. Wydawało się jej, że łączy ich nie tylko praca, ale uwierzyła mężowi, gdy zapewnił ją, że Ewę traktuje niemal jak siostrę.
"Zdrada, romanse, miłostki to zupełnie nie moja bajka, nie mój świat. Jestem monogamistą" - wyznał w rozmowie z "Rewią".
Po zakończeniu zdjęć do "Czterech pancernych i psa" Włodzimierz dostał angaż w teatrze Kwadrat, a Renata zaszła w drugą ciążę. Narodziny córki były dla nich cudownym prezentem od losu. Przez kolejną dekadę państwo Pressowie wiedli spokojne, szczęśliwe życie - on niemal co wieczór grał na scenie, ona spełniała się jako kostiumograf na planach filmów i seriali.
W pewnym momencie Press postanowił pojechać do Paryża do mieszkającej tam już wtedy mamy. Renata wcale nie była pewna, czy chce zostawić wszystko, co mają, ruszyć w nieznane i zaczynać nowe życie w obcym kraju. Przekonał ją, aby zaryzykowali.
"To miały być tylko wakacje, ale kiedy dyrektor Kwadratu, Edward Dziewoński, zadzwonił, że nie ma po co wracać, posłaliśmy dzieci do szkoły i zdecydowaliśmy się zostać we Francji" - wspominał po latach w wywiadzie.
Małżeństwo Włodzimierza i Renaty niemal legło w gruzach, gdy w 1987 roku aktor uznał, że pora wracać na stare śmieci, a jego żona uparła się, by nie opuszczać Paryża. Rozstali się wtedy na parę lat. Renata uznała bowiem, że dzieci muszą pokończyć szkoły, więc - jeżeli kiedykolwiek zgodzi się wrócić do Warszawy - to dopiero gdy Grzesiek i Tania zakończą edukację.
W 1991 roku aktor, rozgoryczony tym, że nie dostaje żadnych interesujących ról, znów pojechał do Francji. Tym razem na dziewięć miesięcy.
"A potem razem z Renatą wróciliśmy do domu" - opowiadał "Angorze".
Syn i córka zostali u babci. Grzegorz skończył paryską szkołę fotografii i sztuki wideo, jest wziętym fotografem, od lat mieszka w Polsce, a ze związku z aktorką Magdaleną Czerwińską ma 16-letniego syna Kosmę. Tania z kolei wciąż jest we Francji, gdzie pracuje jako opiekunka produkcyjna studentów szkoły filmowej La Fémis.
"Dzieci mi się udały, choć wcale nie jestem pewny, że dobrze się spisałem w roli ojca" - żartuje Włodzimierz Press.
Państwo Pressowie nigdy nie marzyli o bogactwie, willi z basenem czy wczasach w luksusowych kurortach. Pieniądze nie miały dla nich znaczenia, bo najważniejsze było, że są razem i - mimo że czasem nad ich głowami ostro grzmiało - kochają się. Mieszkają w zwykłym M4 w jednym z pamiętających lata 70. ubiegłego wieku bloku na warszawskich Stegnach i są - jak twierdzą - parą bardzo szczęśliwych staruszków.
Choć udział w "Czterech pancernych i psie" nie otworzył Włodzimierzowi Pressowi drzwi do wielkiej kariery, jak choćby Januszowi Gajosowi, ale aktor nigdy nawet przez moment nie żałował, że wziął udział w serialu.
"Z tej przygody nic dla mnie z zawodowego punktu widzenia nie wynikło. Za to prywatnie "Pancerni" dali mi coś bezcennego: miłość, dom, rodzinę" - wyznał dziennikarce magazynu "Retro".
"Nie ma nic piękniejszego i ważniejszego" - dodał.
Czytaj też:
Córka Janusza Gajosa, Agata Gajos przeżyła koszmar w polskim szpitalu. Wszystko przez znane nazwisko
Zamachowski i Muskała przyłapani na nocnej schadzce! Te zdjęcia nie kłamią
Źródła:
1. Wywiad z W. Pressem "Mam dystans do siebie", "Angora" nr 2/2008.
2. Artykuł "Z czołgu prosto do ołtarza", "Rewia" nr 22/2019.
3. Artykuł "Jestem aktorem użytecznym", "Życie na gorąco" nr 23/2022.
4. Wywiad z W. Pressem "Staram się żyć przyzwoicie", "Retro" nr 6/2023.