Reklama
Reklama

Edward Żentara wdał się w burzliwy romans z młodszą kobietą. Skończyło się tragedią

Kiedy wydawało się, że Edward Żentara (†55 l.) w końcu odzyskał wewnętrzną równowagę, poznał kobietę, która bezpowrotnie zburzyła jego spokój. Z tej drogi nie było już odwrotu.

- Rzadko byłem zadowolony ze swojej pracy. Zamiast się cieszyć, szukałem dziury w całym. A potem stało się coś dziwnego: nadeszły lata chudsze, mniej grałem, lecz - ku mojemu zdziwieniu - nie zdołowałem się, tylko zacząłem myśleć pozytywnie. Zacząłem postrzegać życie w jaśniejszych barwach - powiedział w wywiadzie w 2009 r. 

Jak się okazało, radośniej było tylko przez chwilę. Nigdy nie pozbył się czarnych myśli, a z kobietą, dla której zostawił żonę, stworzył toksyczny związek. Zakończył się on tragedią... 

Edwarda Żentarę film fascynował od dziecka. Często chodził do kina i marzył, żeby kiedyś znaleźć się po drugiej stronie - na ekranie. Dzieciństwo i młodość spędził w Koszalinie. Interesował go sport, chciał nawet zostać nauczycielem wychowania fizycznego. Miał też talent do języków. W rok nauczył się niemieckiego, choć jak przyznał w jednym z wywiadów - zrobił to dla dziewczyny. Była Niemką, poznał ją na tzw. obozie przyjaźni. Ale go po roku rzuciła i już nie chciał studiować germanistyki... 

Reklama

Do aktorstwa zachęciła go nauczycielka języka polskiego w liceum.W 1975 r. został studentem łódzkiej szkoły filmowej. Już na pierwszym roku mieli go wyrzucić z powodu matowego głosu. Słyszał, że aktor powinien mieć głos jak dzwon. - Potem znów chciano się mnie pozbyć, bo nie umiałem pokazywać żadnych uczuć - żalił się przed laty. 

Nieśmiały chłopak z prowincjonalnego miasta zamknął się w sobie. Dopiero po kilku latach głos mu się obniżył i stał się charakterystyczny. Po studiach posypały się nie tylko propozycje filmowe, ale również teatralne. Kiedy występował w lubelskim teatrze, poznał Martę, wtedy jeszcze studentkę, i się w niej zakochał. Pobrali się. Nie była zawodową aktorką, mimo to zagrała postać Gałązki Jabłoni w "Siekierezadzie". Potem zrezygnowała ze swoich zawodowych aspiracji, żeby poświęcić się rodzinie i wychowywaniu ich syna Mikołaja, dziś muzyka... 

Żentara po roli Piotra w filmie "Karate po polsku" stał się popularnym aktorem. Kamera polubiła tego barczystego blondyna o niebiewystąpił w ponad 40 filmach, z których zebrałby tylko trzy minuty złożone z ułamków różnych scen, różnych ról, co miało rangę artyzmu... 

Od połowy lat 90. zabrakło dla niego ról: nie był już twardzielem ani facetem po przejściach. Trochę przytył, wyłysiał, powoli zaczął się starzeć. Nadal też walczył z samym sobą. - Jestem świadomy swojej niedoskonałości. Fizycznie jestem silny, a psychicznie niestety, bardzo słaby. 

Wtedy zdał sobie sprawę, że aktorstwo przestało mu wystarczać. Zauważył też, że przestał odczuwać jakąkolwiek przyjemność z grania. - Na etacie w teatrze trzeba być nieustannie do dyspozycji. Rano kilkugodzinna próba, wieczorem spektakl. Brakuje czasu dla rodziny, przyjaciół, na normalne życie. Dlatego w pewnym momencie musiałem podjąć decyzję, co dalej. Wybrałem rodzinę i przyjaciół. Wolałem pojechać z bliskimi na dwa miesiące w góry niż robić karierę. 

W podjęciu tej decyzji pomogła mu żona Marta, osoba pogodna i otwarta na ludzi. - Mamy w górach dom i spędzamy tam każdą wolną chwilę. To idealne miejsce, by wypocząć i nacieszyć się otaczającą przyrodą. Szum strumyka, las, a od wiosny - przydomowy ogród... Żona jest po kursie florystycznym. Dzięki niej rozpoznaję krzewy, kwiaty. Wystarczy kilka dni, by zregenerować siły - opowiadał aktor w 2009 r. 

Wydawał się optymistycznie nastawiony do świata, jakby w końcu przegonił dręczące go demony. Zajął się reżyserią, pisaniem scenariuszy i... dyrektorowaniem. Kierował teatrami w Grudziądzu, Koszalinie, a w 2008 r. objął scenę w Tarnowie. I właśnie tam poznał młodszą o ćwierć wieku aktorkę, w której szaleńczo się zakochał. 

Związek był burzliwy, doprowadził także do kłótni wewnątrz teatru. Część zespołu zarzuciła mu, że faworyzuje swoją ukochaną kosztem innych, bardziej doświadczonych aktorów. Żentara bronił się na łamach lokalnego tygodnika: "Patrycja S., prywatnie moja partnerka życiowa, ma odpowiednie wykształcenie, jest absolwentką studia aktorskiego, w tarnowskim teatrze na 17 premier zagrała tylko jedną główną rolę i dwie drugoplanowe...". 

Jego nowa miłość okazała się chorobliwa i toksyczna. Dyrektor i aktorka schodzili się i rozchodzili. Wzajemnie się wyniszczali. On od dawna przyjmował leki antydepresyjne i nadużywał alkoholu. 

25 maja 2011 r. Edward Żentara został znaleziony martwy w wannie w swoim służbowym mieszkaniu. Przeciął sobie żyły podudzia. Wybrał bardzo bolesny sposób samobójstwa. Napuścił ciepłej wody, żeby rany się nie zamykały i wykrwawiał się przez trzy dni, zanim został znaleziony... 

Pozostawił list pożegnalny, z którego wynikało, że odebrał sobie życie z powodu problemów, jakie miał w pracy w tarnowskim teatrze, oraz z powodu kobiety. Demony zwyciężyły.  

***
Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy