Edyta Bartosiewicz po latach odbudowała więzi rodzinne
Nie umiała odnaleźć równowagi, zmagała się z życiem. Bliscy przywrócili jej wiarę.
"Byłam bliska śmierci, czułam, że odchodzę" - wyznała w szczerym wywiadzie dla magazynu "Pani" Edyta Bartosiewicz (54 l.).
Przez lata, gdy fani zastanawiali się, co się dzieje z piosenkarką, zmagała się nie tylko z problemami z głosem, ale też z własnymi demonami, których źródło leży dzieciństwie.
Wychuchana jedynaczka żyła pod ogromną presją. - By się dobrze uczyć, być najlepszą. Nawet, gdy fizycznie było to niemożliwe - wyznaje. Wygórowane ambicje zatruły jej dorastanie, a potem dorosłe życie.
Odniosła sukces, nagrywała płytę za płytą, ale cena, jaką zapłaciła, okazała się wysoka. - Lata wyrabiania ponad normę zaczęły się mścić i układ nerwowy w końcu odmówił posłuszeństwa - zdradza.
Nie zwolniła tempa nawet, gdy została mamą. Nie dawała sobie rady sama ze sobą. Rodzice ją wspierali, ale wówczas jeszcze nie była gotowa, by ich relacja weszła na inny poziom. - Wcześniej to było tylko atawistyczne uczucie - przyznaje.
Dopiero niedawno odkryła, że bliscy to największy życiowy kapitał. Dali jej siłę, by wrócić na scenę, pracuje nad nową płytą.
Przełom nadszedł, gdy poprosiła matkę i ojca, by pokazali jej, skąd wywodzą się ich przodkowie. - Wcześniej relacje rodzinne były wątłe - wyjaśnia gwiazda. - Coś bardzo dobrego się wtedy wydarzyło, poczułam ukorzenienie.
Dzisiaj inaczej patrzy na rodziców. - Po tym, co przeszłam, lepiej ich rozumiem. Teraz moja miłość do nich jest bardziej świadoma - tłumaczy.
Jest szczęśliwa, że pomimo zawirowań, ma dobry kontakt z synem, Aleksandrem. - Cieszę się każdym jego sukcesem - mówi z dumą.
Podkreśla, że jej jedynak zaczął właśnie drugi kierunek studiów i jednocześnie pracuje. - Alek troszczy się o mnie, zawsze mogę liczyć na jego pomoc - wyznaje wzruszona.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: