Edyta Górniak ledwo wiąże koniec z końcem? Szokujące doniesienia tygodnika!
Jak informuje "Na Żywo", Edyta Górniak (48 l.) bardzo chciałaby pomóc swojemu ojczymowi, który ma poważne problemy ze zdrowiem. Leczenie sporo jednak kosztuje, a gwiazdy podobno na to nie stać...
Już jakiś czas temu media donosiły, że ojczym Edyty Górniak miał wypadek drogowy, w którym poważnie uszkodził prawy bark.
Konieczna jest operacja, ale w państwowej placówce trzeba czekać blisko dwa lata. O wiele szybciej byłoby w prywatnej placówce, ale tam trzeba słono zapłacić.
"To koszt 20 tysięcy złotych/ Państwa Jasików na to nie stać, a Edyta, choć bardzo chciałaby pomóc, nie może tego zrobić, bo sama ledwo wiąże koniec z końcem" - zdradza informator gazety.
Oczywiście ma to związek z pandemią, bo od dłuższego czasu Górniak nie koncertuje. Nie są organizowane także imprezy celebryckie, a i w programach telewizyjnych jakoś ostatnio jej mniej.
"Na Żywo" dowiedziało się też, że nie otrzymała ani grosza od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które innym artystom obiecało ogromne kwoty, co zresztą wywołało niezłą burzę.
Powód nieotrzymania przez Edzię wsparcia jednak mocno zaskakuje. Podobno nie miał jej kto pomóc w wypełnieniu wniosku...
"W czasie pandemii zwolniła menedżera i asystentów. Osamotniona, zraniona, z resztkami oszczędności na koncie uciekła w Tatry, gdzie kupiła dom z widokiem na Giewont" - czytamy.
Górniak została więc zmuszona do nieco skromniejszego życia.
"Edyta nie zarabia od wielu miesięcy i dziesięć razy się zastanowi, zanim wyda złotówkę. Opłacenie zabiegu, który czeka jej ojczyma wcześniej mieściło się w granicach jej finansowych możliwości, ale teraz stanowi problem" - dodaje osoba z jej otoczenia.
Artykuł w "Na Żywo" mocno zdenerwował Górniak, dlatego diwa zamieściła krótkie sprostowanie na swoim Instagramie:
"Od 30 lat utrzymuję rodziców" - zapewniła Edyta.
***