Reklama
Reklama

Edyta Górniak: Nie mogę odnaleźć się w Warszawie

Edyta Górniak (46 l.) tęskni za anonimowym życiem w Stanach Zjednoczonych. W Polsce na każdym kroku śledzona jest przez natrętnych paparazzich...

Piosenkarka przez dwa lata mieszkała w słonecznym Los Angeles - jej syn Allan chodził tam do szkoły, a ona mogła cieszyć się życiem zwykłego człowieka, do Polski przylatując jedynie na koncerty. W wywiadach podkreślała, że odnalazła swoje miejsce na ziemi i w końcu czuje się szczęśliwa. Sielanka nie trwała jednak długo.

Chorować zaczęła mama Edyty, w Polsce mieszkał jej ówczesny partner, Mateusz, do tego syn Allan musiał wybrać szkołę średnią. Początkowo planował uczyć się w amerykańskim, prywatnym liceum, w końcu - ze względu na zainteresowanie historią, wojskowością i fascynację bronią - stanęło na szkole kadetów.

Reklama

Edyta nie miała wyjścia i musiała wrócić do Polski. Choć zamieszkała w pięknym, blisko 150-metrowym luksusowym apartamencie, ze względu na brak prywatności nadal ma problemy z aklimatyzacją.

Piosenkarka nie tylko nie może chodzić po ulicy bez asysty paparazzich, ale i umówić się z przyjaciółmi w kawiarni czy restauracji. Powód? Obsługa lokalu dla darmowej reklamy niemal natychmiast powiadamia fotoreporterów, że w ich lokalu znajduje się Edyta Górniak.

"W Stanach byłam naprawdę szczęśliwa. Wiem, że mój syn jest w Polsce szczęśliwy, ale ja nadal nie mogę się tutaj odnaleźć" - wyznaje nam Edyta Górniak.

"Mam tutaj bardzo mało prywatności. W samej Warszawie jest dosłownie kilka miejsc, które - mówiąc brzydko - mnie nie sprzedają, w których mogę pojawić się o którejkolwiek godzinie - w dresie, okularach, bez okularów, zapłakana, spuchnięta, zmęczona, telewizyjna czy jakakolwiek i nikt nie wezwie fotoreporterów, żeby się pochwalić, że tam siedzę. Ale to jest rzadkość" - mówi Edyta.

Spokoju nie ma także poza Warszawą. Świętując niedawno 15. urodziny syna w Sopocie, nie udało jej się zachować tego wydarzenia tylko dla siebie i bliskich. Pod restauracją zjawili się paparazzi i zaczęli robić zdjęcia, przyłapując 15-letniego syna diwy na papierosie. (ZOBACZ)

"Jakoś dziwnym sposobem okazało się, że w samym Sopocie, który jest dosyć daleko od Warszawy i nie był to czas festiwali, też byli paparazzi" - komentuje diwa.

"Osoby publiczne mają trudniej. Gdziekolwiek się pojawią czy okażą komukolwiek życzliwość, to natychmiast są połączone w duży gorący romans" - kończy gorzko.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Edyta Górniak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy