Edyta Górniak: Prawda o występie diwy na Eurowizji szokuje. Co się wydarzyło w Dublinie?
Dokładnie 30 lat temu – wiosną 1993 roku - Telewizja Polska dołączyła do EBU (Europejska Unia Nadawców) i podjęła decyzję o przystąpieniu do Konkursu Piosenki Eurowizji. Rok później 22-letnia wówczas Edyta Górniak, pierwsza reprezentantka naszego kraju na ESC, zaśpiewała w Dublinie piosenkę „To nie ja!” i zajęła drugie miejsce. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że sukces okupiła morzem łez...
Edyta Górniak była pierwszą polską artystką, która stanęła do prestiżowego Konkursu Piosenki Eurowizji. W 1994 roku brawurowo wykonała na scenie w Point Theatre w Dublinie piosenkę "To nie ja!" i... od tego występu zaczęła się jej wielka kariera.
Jaka jest prawda o jej występie podczas konkursu Eurowizji?
Dopiero wiele lat po rewelacyjnym występie w Dublinie diwa wyznała, że udział w konkursie Eurowizji był dla niej przeżyciem wręcz traumatycznym, zwłaszcza że groziła jej dyskwalifikacja.
"Nastawiałam się bardziej na porażkę niż wygranie czegokolwiek. To był tak ogromny stres i odpowiedzialność... Po próbie generalnej znalazłam na swojej głowie pierwszy siwy włos" - wspominała w rozmowie z Emilem Löfströmem, autorem internetowego cyklu "Eurovision Legends".
Gdy podczas próby tuż przed finałem Edyta zaśpiewała fragment swojej piosenki po angielsku (wtedy - zgodnie z regulaminem - uczestnicy Festiwalu Piosenki Eurowizji mogli śpiewać wyłącznie w języku ojczystym), jurorzy zdecydowali się usunąć ją z rywalizacji, bo aż sześć państw zaprotestowało przeciwko jej dalszemu udziałowi w konkursie! Tylko dzięki interwencji Ernesta Brylla, który był wtedy ambasadorem Rzeczypospolitej w Irlandii, Edyta powróciła do konkursowych zmagań.
Tuż po przylocie do Dublina Edyta zachorowała na zapalenie krtani i tchawicy.
"W czasie próby czułam, że tracę głos" - przyznała na konferencji prasowej.
W dodatku dosłownie chwilę po finale izraelski kompozytor Joni Nameri ogłosił, że "To nie ja!" jest plagiatem jego piosenki "Zakochany mężczyzna". Zarzuty o kradzież utworu zostały co prawda szybko oddalone, ale niesmak po "aferze" pozostał.
"Nie chciałam uczestniczyć w sporze dotyczącym podejrzeń piosenki "To nie ja!" o plagiat. Po festiwalu Eurowizji uciekłam do Londynu. Tam schowałam się przed światem. Byłam przemęczona i przygnębiona" - wyznała później gwiazda na łamach "Vivy!".
Okupiony wielkim stresem i morzem łez sukces na 39. Festiwalu Piosenki Eurowizji był dla Edyty przepustką do światowej kariery. Drugie miejsce (pokonali ją tylko reprezentanci gospodarzy) ona sama traktowała jednak jak... porażkę.
Piotr Krysiak - autor książki "Edyta Górniak: Bez cenzury", która na wniosek piosenkarki została objęta tuż po premierze sądowym zakazem dystrybucji na terenie Polski - dotarł do osób, które towarzyszyły Edycie tamtego wieczoru. Z ich relacji wynika, że to ówczesny menadżer diwy, Wiktor Kubiak, kazał jej na próbie generalnej zaśpiewać fragment piosenki po angielsku, żeby "wywołać skandal, który zwróci uwagę świata na jego podopieczną".
"Ten skandal miał pomóc w sukcesie, bo dzięki niemu wszyscy mieli Polkę zapamiętać. (...) Po ogłoszeniu wyników Edyta była rozczarowana. Także Wiktor Kubiak nie krył zdenerwowania. Wiedział, że wywołany przez niego skandal pogrzebał Polce szanse na zwycięstwo. Na użytek dziennikarzy i publiczności wymyślił wymówkę: wykonanie fragmentu piosenki w obcym języku miało być spowodowane poważnymi problemami z gardłem. Śpiewać po angielsku było Edycie po prostu łatwiej" - czytamy w książce Krysiaka.
Według Piotra Krysiaka Edyta przeżyła w Dublinie koszmar. Nie dość, że Telewizja Polska wynajęła jej i jej ekipie pokoje w obskurnym hotelu, to w dodatku w ostatniej chwili nie było wiadomo, w czym nasza reprezentantka wystąpi na scenie. To dlatego na próbie generalnej i podczas koncertu śpiewała w dwóch różnych kreacjach. Zdecydowała się w końcu na białą plisowaną suknię, którą kupiła w Hongkongu za trzydzieści milionów starych złotych, co dla większości Polaków było zawrotną sumą.
Do bardzo nieprzyjemniej sytuacji doszło już podczas pierwszej próby Edyty. Okazało się, że przydzielony jej przez gospodarzy festiwalu chórek... fałszuje. Dlaczego nie miała własnego?
"Polscy organizatorzy wyjazdu stwierdzili, że szkoda wydawać pieniędzy na podróż i hotel dla chórku, bo przecież znajdzie się kogoś na miejscu" - twierdzi autor książki "Edyta Górniak: Bez cenzury".
Ostatecznie Edytę wspomogła swym głosem... żona Wiktora Kubiaka, Alicja Borkowska.
Nic dziwnego, że Edyta Górniak wspomina swój występ na Eurowizji jako przeżycie traumatyczne.
Przeczytajcie również:
Syn Górniak przyznał się do wszystkiego matce! Jak zareagowała Edyta?
Allan Krupa z dziewczyną pochwalili się mieszkaniem. Apartament robi wrażenie
Edyta Górniak, Halina Mlynkova i inni złożyli w TVP hołd Janowi Pawłowi II