Edyta Olszówka: Świat zwariował. Wstydzimy się normalności, zwyczajności!
Najgorszym więzieniem jest dla niej przeszłość. To dlatego jej nie rozpamiętuje. Stara się też nie obawiać przyszłości. Żyje "tu i teraz" i - co najważniejsze - robi to co kocha. Mówi się, że obecność Edyty Olszówki (43 l.) w serialu jest gwarantem sukcesu każdej produkcji. Czy faktycznie nowy serial "Aż po sufit" stanie się hitem?
Umówić się z panią na wywiad to naprawdę trudna sztuka. Całe życie w biegu. Pytanie, co panią tak pcha do przodu? Ambicja? Pragnienie sławy? Pieniądze?
Edyta Olszówka: - Ostatnio Kasia Nosowska powiedziała, że jej życie usprawiedliwia praca. I myślę, że tak jest również i w moim przypadku. To mój zawód nakręca mnie do działania. Ale w istocie nie wiem jaka jest prawda. Być może jest tak, że każdy z nas ma jakieś zadanie do wykonania. Niestety, nie zawsze mamy wpływ na wszystko, co się dzieje wokół nas. Nie możemy wymyślić sobie cudownej pracy, rodziny, dzieci, czy też miłości swojego życia. Gdyby to było takie proste!
Czyli "świat jest teatrem, aktorami ludzie..."?
E.O.: - Nie twierdzę, że wszystko dzieje się poza nami. Ale też nie zawsze jest jak w bajce. A nawet jeśli tak się zdarzy, to bardzo szybko może się ona okazać iluzją.
W takim razie zapytam tak, jak pytano premiera: Jak żyć?
E.O.: - Nie miałabym śmiałości odpowiedzieć na to pytanie, ale myślę, że warto skupić na tym co "tu i teraz". Trzeba stale się rozwijać i na pewno nie stać w miejscu. Człowiek nie rodzi się przecież po to, aby przesiedzieć życie. Nie żyjmy przeszłością i nie bójmy się przyszłości. Ja staram się tak robić.
Oglądała pani "Pamiętnik pozytywnego myślenia" Davida O. Russella?
E.O.: - Lubię ten film.
Tam Pat, główny bohater, radził sobie z problemami, tańcząc. A pani jak radzi sobie ze spadkiem życiowej formy?
E.O.: - Pracując. Ale są też takie momenty, w których muszę uciec. I tu z pomocą przychodzą podróże, które kocham.
I to nawet podróże w pojedynkę?
E.O.: - Nie boję się tego.
Chce pani w ten sposób udowodnić, że kobiety nie są ani mniej odważne, ani mniej sprawne, ani mniej zaradne od mężczyzn?
E.O.: - Wolę podróżować z grupą, ale czasami, nie mam takiej możliwości. A kiedy wyruszam na wyprawę sama, to nie muszę do nikogo dostosowywać swoich planów, jestem w pełni niezależna. Nareszcie się nie śpieszę i nie mam żadnej presji.
Świat jest piękny, prawda?
E.O.: - Ale niestety bywa również okrutny. Podróżując, dostrzegam znacznie więcej i nie wszystko jest takie, jak na kolorowych widokówkach z wakacji. Nasz świat zwariował. Nie dajemy sobie szansy, żeby być "po prostu", bo "po prostu" jest dzisiaj nie w cenie. Wstydzimy się tego, że ktoś jest zwyczajny, normalny.
Co takiego dają pani wyprawy w nieznane?
E.O.: - Poczucie, że żyjąc na tej szerokości i długości geograficznej jesteśmy naprawdę wyróżnieni przez los. A my kobiety to już szczególnie. Mamy prawo uczyć się, decydować o swoim losie, inwestować w siebie, wybrać partnera, a nawet zachować organy w nienaruszonym stanie.
A odpowiedzi na nurtujące pytania także pani znajduje?
E.O.: - Nikt nie da mi odpowiedzi na pytania: "Kim jestem"? i "Co nas czeka po śmierci"?. A to właśnie one interesują mnie najbardziej. Więc skoro nie mogę dowiedzieć się o tych najistotniejszych dla mnie rzeczach, to przynajmniej skupiam się na tym, co mogę stworzyć. A stworzyć mogę chwilę i przeżyć ją tak, jak tego chcę.
Jest pani sentymentalna? Zbiera pani pamiątki z podróży i ważnych życiowych momentów?
E.O.: - Jestem, ale się pilnuję. Nie chcę gromadzić zbyt wielu przedmiotów, bo jestem minimalistką. Nie zamierzam żyć w przeszłości i wracać do tego co było. Dlatego np. nie oglądam starych zdjęć.
Kolejny raz w tej rozmowie odgradza się pani od przeszłości. Dlaczego?
E.O.: - Jest tak dużo nowych miejsc, ludzi i rzeczy do zrobienia, że to na tym powinniśmy się koncentrować.
Grając w nowym serialu "Aż po sufit!" także dowiedziała się pani o sobie czegoś nowego?
E.O.: - Nie wiedziałam, że jestem aż tak stabilna, wyrozumiała i spokojna.
Będzie kolejny sukces?
E.O.: - Chciałabym, żeby tak było. Jak na razie jestem przestraszona, ale cieszę się z jednego - że nie ma w tym serialu echa mojej poprzedniej bohaterki, Poli z "Przepisu na życie". To mnie buduje jako aktorkę.
Zatem za co pokochała pani "Aż po sufit!"?
E.O.: - Przede wszystkim za to, że jest w nim dużo prawdy. Rzeczywistość, którą w nim przedstawiamy jest ładna, ale nie jest cukierkowa. Przedstawiamy prawdziwe życie ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Moja bohaterka Joanna prowokuje całą rodzinę, aby rozmawiać o emocjach, uczuciach i dzięki temu wszyscy są sobie bliscy. Marzyłoby się mieć taką rodzinę.
Widzę, że zaprzyjaźniła się pani ze swoją bohaterką?
E.O.: - Bardzo ją lubię. Joanna nie marzy o tym, aby jeździć wspaniałym samochodem, czy robić zawrotną karierę. Ona skupia się na uczuciach i rodzinie. Jej oczekiwania nie zostały w żaden sposób zawiedzione, a dzięki temu nie jest sfrustrowana. Ma to, czego chciała. To niezwykłe i szalenie wzruszające, że można mieć w sobie taką akceptację. Pełne pogodzenie z życiem.
"Nigdy nie chciałam być normalna"...
E.O.: - Wie pani kto to powiedział? Brzmi trochę, jak moje słowa (śmiech).
Zgadza się! Ma pani kolorowe życie, o jakim zawsze marzyła?
E.O.: - Robię to co kocham, a to chyba najbardziej buduje człowieka. Jeżeli inne rzeczy też się układają, gdy spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy nas akceptują i jesteśmy dla nich ważni, to chyba właśnie o to w tym naszym życiu chodzi.
Alicja Dopierała