Edyta Olszówka: Uroda ma znaczenie. Ktoś, kto nie wygląda dobrze, jest ignorowany!
Edyta Olszówka (44 l.) nie kryje, że ogromną wagę przywiązuje do swojego wyglądu. Uważa bowiem, że otoczenie zwyczajnie ignoruje osoby zaniedbane i brzydkie.
Aktorka stara się zdrowo odżywiać, regularnie chodzi do kosmetyczki, wydaje fortunę na maseczki i drogie kremy (jeden zresztą reklamuje). Nie uznaje jednak ingerencji chirurgicznej, którą tak umiłowały sobie jej koleżanki z branży, podkreślając, że "zmarszczki na twarzy to mapa jej doświadczeń".
"Uroda ma duże znaczenie. Bo ludzie oceniają po pozorach, po wyglądzie" - mówi Olszówka w wywiadzie dla magazynu "Olivia".
"Ktoś, kto nie wygląda dobrze, często jest ignorowany. Ludzie oceniają świat i ludzi po opakowaniu. Nie mają czasu albo chęci, żeby zajrzeć do środka, żeby czegoś się dowiedzieć o drugim człowieku. Dlatego tak wielki sukces mają dziś kliniki estetyczne".
Olszówka jednak nie rozumie "dziwnego pędu, do tego, by cofać czas". Nie podoba jej się sztuczna twarz, którą często widzimy na zdjęciach z bankietów czy ekranie telewizora. Jako aktorka potrzebuje "prawdziwej twarzy, pełnej mimiki".
Pytana, czy nie boli ją przemijanie, stwierdza, że nie ma na to wpływu, więc próbuje to zwyczajnie zaakceptować. Żartuje też, że z wiekiem ma coraz słabszy wzrok i wielu rzeczy już nie dostrzega.
"Dobrze się czuję w swoim ciele - bo jest zdrowe i prężne. I nie chciałabym być młodsza. Młodsza już byłam" - stwierdza.
"Trudno mi udawać, że mam lat trzydzieści, skoro ich dawno nie mam. Dobrze czuję się w wieku, w którym jestem. Bez problemu mówię: Mam 44 lata. Nigdy nie byłam piękna. Może byłam interesująca, ale nie piękna. Więc może dlatego jest mi łatwiej pogodzić się z przemijaniem, bo nie mam do czego tęsknić. Mam zdrowe ciało, dobre włosy, paznokcie. Mam wszystko, czego potrzebuję. Co miało przeminąć, już przemija".