Edyta Wojtczak: Tajemnice legendarnej prezenterki
Gdy kichnęła na wizji, nazajutrz pisały o tym gazety! Edyta Wojtczak (84 l.) zdobyła wszystko, o czym marzyła. Z wyjątkiem szczęścia w miłości. Jak dziś żyje słynna prezenterka lat 80. i 90.?
Filigranowa blondynka każdego dnia skrupulatnie liczyła karabiny w siedzibie Dowództwa Wojsk Lotniczych. To była dobra, stabilna i... jakże nudna praca.
A 22-letnia Edyta Wojtczak w skrytości ducha marzyła o scenie. Ówczesny chłopak postanowił zrobić jej niespodziankę i wysłał jej fotografię legitymacyjną ze zgłoszeniem do konkursu "Przekroju": "Piękne dziewczyny na ekrany". Wybrano ją jedną z 10 finalistek.
Los dodatkowo upewnił się, by jej się powiodło - pewnego dnia na korytarzu w pracy zobaczyła ją sama Irena Dziedzic....
Coś niedużego, blondasowatego, o oczach większych od całości. Tak ją zapamiętała pierwsza dama telewizji. Nie mogła przestać myśleć o tym, że tę sympatyczną buzię pokochają widzowie.
Za drugim razem, ku swemu zdziwieniu, ujrzała zdjęcie dziewczyny wśród finalistek plebiscytu. Dała ogłoszenie w gazecie, by ją odszukać!
Poświęciła pół roku, by wyszkolić ją na spikerkę, która zostawi konkurencję w tyle. Protegowana wymagany egzamin zdała śpiewająco, ale podczas pierwszych występów na wizji Dziedzic nadal czuwała nad nią, siedząc na stopniu niżej, by ostrzec ją, gdyby coś szło nie tak.
Nie było takiej potrzeby. Zalety Wojtczak dostrzegali kolejni szefowie telewizji, a co nie mniej ważne, widownia. Miła, uśmiechnięta i zawsze profesjonalna, zdobywała serca.
Wszystko szło świetnie, aż... kichnęła na wizji.
Sądziła wówczas, że to koniec jej kariery. Przerażona, szykowała się na reprymendę szefa. Ten jednak, zamiast zwolnić, pocieszał ją.
Nazajutrz wpadkę opisano na łamach gazet z komentarzem, że tysiące osób przed ekranami krzyknęło Edycie Wojtczak: "Na zdrowie".
Pełna uroku, była adorowana przez panów. Wiele osób sądziło, że spotyka się z Janem Suzinem, inni łączyli ją z Jerzym Połomskim (sprawdź!).
Ona jednak wybrała niepozornego, bardziej męskiego niż przystojnego, operatora, 5 lat starszego Michała Szymańskiego, zwanego Miśkiem.
Każdy, kto znał jej narzeczonego, wiedział, że uwielbia imprezy i nie stroni od alkoholu. Byli jak ogień i woda, choć, jak mówili jego znajomi, ona była jedyną kobietą, którą traktował poważnie.
Edyta zaś zapewniała: - Chcę mieć dom, wieść spokojne życie, kocham dzieci i zwierzęta.
Wzięli ślub. Ceremonię pokazywała "Polska Kronika Filmowa".
Jedynym zgrzytem, który potem uznano za zły omen, była oporna rękawiczka. Panna młoda za nic nie mogła jej zsunąć, gdy wymieniali z mężem obrączki...
W 1981 roku świat mi się zawalił - wyznała po latach. - Był to dla mnie trudny czas, nie tylko zawodowo...
W książce "Prezenterki" nie rozwinęła prywatnego wątku, ale to wtedy Michał zapadł się pod ziemię.
Wyjechał z kraju na Zachód - przyszedł stan wojenny, a on miał nieuregulowany stosunek do służby wojskowej.
Nie dość, że Edyta nie była pewna swojej przyszłości w telewizji - bez słowa wyjaśnienia wykreślono ją z grafiku - nie widziała też, co się dzieje z jej mężem.
Żyła nadzieją, że do niej wróci, wciąż nosiła na palcu obrączkę. Pytana o to, ucinała krótko: - A co w tym dziwnego? Poza tym to moja prywatna sprawa.
Dopiero po latach dowiedziała się, jak potoczyły się losy ukochanego. Mieszkał w Anglii, później w Stanach.
Tam spotkał go reżyser Jerzy Antczak, wyciągał do niego pomocną dłoń, ale nałóg już na dobre rządził jego życiem. Niedługo potem Szymański zmarł.
Chociaż złamał jej serce, Edyta nigdy nie powiedziała o nim złego słowa. Z nikim się nie związała, wciąż nosi również nazwisko męża.
Aż do 1996 roku pracowała w telewizji i na własne życzenie z niej odeszła.
W ostatnich latach całkowicie wycofała się z życia publicznego. Mieszka samotnie w tej samej co przed laty, pełnej wspomnień o utraconej miłości, kawalerce...
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: